Zamiast do Chorwacji, polecieli do Belgradu
O koszmarze pasażerów samolotu Wizz Air, który w niedzielę 18 sierpnia miał dotrzeć z Katowic do Splitu poinformowała "Wirtualna Polska". Miał, bo finalnie do celu nie dotarł.
Najpierw lot opóźniono z godz. 20:25 na godz. 21:40. To jednak nic nie dało - szalejące nad Chorwacją burze sprawiły, że odwoływano przyloty i odloty. Dlatego zapadła decyzja, by wylądować w Belgradzie. Obsługa zapewniła blisko 200 pasażerów, że na miejscu otrzymają nocleg i wyżywienie.
Jednak na słowach się skończyło. Żadnego noclegu nie było, pasażerowie feralnego lotu spali na ziemi na lotnisku, nie mieli nawet możliwości kupić wody. Dopiero około godz. 2 w nocy zwołano ich do terminalu.
Pracownik lotniska powiedział, że Wizz Air nie jest w stanie nic zrobić, kończy z nami współpracę i mamy na własną rękę szukać transportu. Jeśli więc chcemy wrócić do Polski lub zmierzać do Splitu, to mamy sobie sami to zorganizować - mówi jedna z pasażerek w rozmowie z WP.
Zdesperowani podróżni próbowali uzyskać pomoc w konsulacie RP w Belgradzie, jednak służby rozłożyły ręce. Finalnie część osób zorganizowała sobie loty we własnym zakresie, jedni polecieli do Dubrovnika, inni do Zagrzebia. Niestety ceny biletów miały słoną cenę. Niektórzy zapłacili za lot nawet 600 euro. Byli też tacy, którzy zdecydowali się wrócić busem do Polski.
Wizz Air: pasażerowie mogą się ubiegać o zwrot kosztów
Wirutalna Polska zwróciła się do Wizz Air z prośbą o wyjaśnienie incydentu. Anna Robaczyńska z biura prasowego linii lotniczych potwierdziła, że lot został przekierowany do Belgradu, a następnie odwołany "z powodu ograniczeń operacyjnych, w tym ciszy nocnej na lotnisku w Splicie". Dalej zaznaczyła, że pasażerowie mogli zmienić rezerwację lub ubiegać się o zwrot kosztów biletu.
Wizz Air przyznał też, że wystąpił problem z zakwaterowaniem i zapewnił, że pasażerowie mogą się ubiegać o zwrot kosztów "do rozsądnej wysokości za poniesione dodatkowe wydatki".