Magda nie może mieć zajęć z nauczycielami. Wszystko blokuje pani dyrektor
Magdalena Kłosek uczęszcza do Zespołu Szkół w Radzionkowie, a konkretnie do Szkoły Przysposabiającej do Pracy. W kwietniu skończy 22 lata. Jest niepełnosprawna w stopniu umiarkowanym, ma także liczne choroby i fobie (m.in. przed ludźmi). W związku z tym, orzeczono nauczanie indywidualne, które odbywa się w sposób zdalny. Od tego roku szkolnego zaczęły się jednak problemy. O całej sprawie poinformowali nas nauczyciele Magdy.
Do tej pory jej nauczanie wyglądało następująco: zadania domowe były wysyłane przez nauczycieli mailowo lub za pośrednictwem dziennika elektronicznego Librus. Magda, która lubi się uczyć, swoje prace odsyłała, wraz ze zdjęciami, w ten sam sposób. Taka forma nauki bardzo jej odpowiadała.
- W tym roku szkolnym nasza pani dyrektor postanowiła, że indywidualne nauczanie zdalne może odbywać się tylko za pośrednictwem aplikacji Teams. Jej mama się na to nie zgodziła. Nic dziwnego - w końcu ta dziewczynka, z powodu fobii, nie będzie łączyła się przez aplikację ani głosem, ani obrazem, bo się po prostu boi
- mówi Jolanta Górnicka-Kowal, wychowawczyni Magdy.
Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami sposób realizacji nauczania zdalnego zależy od dyrektora placówki. - Rozporządzenie jednak stanowi, że przy ustalaniu sposobu realizacji nauczania, dyrektor powinien kierować się zaleceniami lekarzy specjalistów - wyjaśnia Barbara Pańczocha, przewodnicząca MOZ NSZZ „Solidarność” Oświata Ziemi Tarnogórskiej w Tarnowskich Górach.
Aplikacja komputerowa kością niezgody
Magda na aplikację Teams bardzo źle zareagowała. Dostawała ataków nerwowych, trudno było ją uspokoić.
- Jej mama wielokrotnie rozmawiała o tym z panią dyrektor, która odpowiadała, że jeśli Magda tak źle to znosi, to ona powinna siedzieć przy tym ekranie, rozmawiać z nauczycielem, a potem przekazywać informacje córce, która będzie siedziała w drugim pokoju. Jest to tak kuriozalne, że nawet brakuje na ten temat komentarza - nie ma wątpliwości Pańczocha.
Joanna Kłosek, mama Magdy, przyznaje, że "terroryzowanie aplikacją Teams stało się czymś regularnym". - Nigdzie się nie doczytałam w ustawie, że jedyną metodą nauczania zdalnego jest Teams. To wszystko ustala dyrektor. Dlaczego więc wcześniej było inaczej? Pani dyrektor nie dopuściła nauczycieli do głosu, którzy przecież też mają prawo, aby dostosowywać metody zajęć do stanu zdrowia i stanu psychofizycznego ucznia - dodaje.
Pani Joanna przytacza od razu w rozmowie pewną sytuację, która miała miejsce na początku listopada.
- Zadzwoniłam do jednej z nauczycielek, ale telefon nagle wyrwała pani dyrektor. Zaczęła na mnie krzyczeć z pretensjami, dlaczego Teams nie jest uruchomiony. Ona tego żądała. Córka wybuchła płaczem, zaczęła się trząść, a nie wolno jej się denerwować, bo ma torbiel w przysadce mózgowej i jest pod opieką neurochirurga. Tłumaczyłam, że taka metoda jest niedopuszczalna, że moja córka chce mieć zajęcia prowadzone, tak jak wcześniej - przez maile i Librusa. Zaczęła się jednak pyskówka, że mam natychmiast wspomnianą aplikację włączyć. Nie wytrzymałam tego i się rozłączyłam. Byłam roztrzęsiona - wspomina.
Pisma, pisma i jeszcze raz pisma. "Doszliśmy już naprawdę do ściany"
Pisma w tej sprawie zostały wysłane przez matkę Magdy w różne miejsca - m.in. do Rzecznika Praw Dziecka (nie zajął się tym, gdyż dziewczyna ukończyła 18 lat, ale przekierował do Rzecznika Praw Obywatelskich) czy Kuratorium Oświaty (rzecznik dyscyplinarny nie doszukał się żadnych nieprawidłowości). Nikt jednak nie pomógł. Został już więc tylko wspomniany RPO, do którego również pismo zostało w ostatnim czasie przesłane.
- Doszliśmy już naprawdę do ściany i walimy głową w mur. Czy żaden urząd nie jest w stanie powiedzieć pani dyrektor, że działa na szkodę tego dziecka? Jeżeli lekarze piszą jedno, a pani dyrektor się tym nie przejmuje i robi zupełnie odwrotnie - to jak nazwać takiego dyrektora? - pyta Barbara Pańczocha.
Magdzie wycofano zajęcia zdalne. Mimo fobii przed obcymi ludźmi
Kolejna zmiana nastąpiła w styczniu tego roku. Magdzie została zmieniona forma indywidualnego nauczania. Wycofane zostały zajęcia zdalne. Od teraz nauczyciele mają przychodzić do jej domu.
- Decyzja pani dyrektor jest niezgodna z orzeczeniem poradni, która stwierdziła, że dziewczyna nie może pracować w domu z nauczycielami, gdyż jej stan psychiczny na to nie pozwala - wyjaśnia Barbara Pańczocha.
- Zajęcia obecnie się nie odbywają, gdyż dziewczyna nie może spać, jest sfrustrowana tym, że ktoś ma przyjść do jej domu, boi się. Pojawiły się nowe lęki. Wszystko się nasiliło. Jej mama do mnie dzwoni tak naprawdę kilka razy dziennie i płacze do słuchawki - uzupełnia Jolanta Górnicka-Kowal.
Z relacji moich rozmówców wynika, że wspomniana decyzja została podjęta po przeprowadzeniu kontroli przez starostwo powiatowe, które miało coś takiego zalecić.
- Mam poważne wątpliwości, dotyczące rzekomego nakazania przez starostwo zmiany treści wcześniejszego orzeczenia poradni – to byłoby rażące przekroczenie kompetencji - uważa Pańczocha.
Skontaktowaliśmy się więc w tej sprawie z organem prowadzącym placówkę w Radzionkowie. Otrzymaliśmy następującą odpowiedź.
- W ubiegłym roku w listopadzie była przeprowadzona kontrola kuratorium w zakresie prowadzenia sposobu nauczania indywidualnego, dotycząca jednej z uczennic ostatniej klasy Szkoły Specjalnej Przysposabiającej do Pracy. Kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości. W tym roku w ramach nadzoru organu prowadzącego, którym jest powiat tarnogórski, dokonano analizy prowadzonych w przedmiotowej sprawie dokumentów oraz stosowania się do zaleceń specjalistów i poradni, nie ujawniając także żadnych nieprawidłowości w tej sprawie - informuje Rafał Biczysko, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Tarnowskich Górach.
- Ja już jestem wykończona psychicznie. Sama wychowuje dwójkę dzieci niepełnosprawnych. Życie dało mi mocno w kość, a pani dyrektor Mnich dodatkowo mnie wykańcza
- dodaje mama Magdy.
"Zawsze najważniejsze jest dobro dziecka i trzeba je widzieć w każdej decyzji"
O komentarz do całej sytuacji poprosiliśmy również Izabelę Mnich, dyrektor Zespołu Szkół w Radzionkowie.
- Forma zajęć z wykorzystaniem aplikacji Teams została ustalona z mamą Magdy na pierwszym wspólnym spotkaniu z dyrektorem szkoły i z czterema nauczycielkami przydzielonymi do nauczania Magdy. Jest to sprawdzona forma, szczególnie przydatna okazała się w nauce zdalnej wśród uczniów w pandemii. Forma prowadzenia zajęć Teams jest wskazana i opisana w statucie szkoły. Teams pozwala uczennicy na szeroki kontakt z nauczycielkami pomimo odległości jaka ich dzieli. W orzeczeniu o potrzebie indywidualnego nauczania, zespół orzekający również lekarz wyraźnie wskazał, że pomimo swojej niepełnosprawności i stanu zdrowia – Magda ma być socjalizowana - podkreśla Izabela Mnich.
Dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Radzionkowie odniosła się także do zmiany formy lekcji - z mailowej na teamsową.
- Osobiście uważam, że samo wysyłanie e-maili nie można nawet nazwać prowadzeniem lekcji. To, że mamy okres za sobą z tzw. wysyłaniem e-maili do uczniów to tylko i wyłącznie konsekwencja tego, jak bardzo zaskoczyły nas – mnie jako dyrektora i pozostałych nauczycieli naszej szkoły - szybkie decyzje o wprowadzeniu lekcji, jak to nazwano online w trakcie i po pandemii. Na tamten czas nie pozostało nam dyrektorom i nauczycielom nic innego jak robić wszystko co się dało aby podporządkować się tym decyzjom.
Zapytaliśmy także panią dyrektor o decyzję dotyczącą wycofania nauczania zdalnego na rzecz przyjeżdżania nauczycieli do domu Magdy.
- Wydaje się, że decyzja szkoły o nauczaniu Magdy przez Teams, a ostatnio podjęta decyzja, żeby uczyć Magdę w jej własnym domu wyjdzie jej tylko na dobre, przecież zawsze najważniejsze jest dobro dziecka i trzeba je widzieć w każdej decyzji podejmowanej wobec dziecka i dla dziecka, niezależnie od rodzaju szkoły w jakiej się uczy. Cały czas musimy pamiętać, że Magda jest uczennicą szkoły specjalnej
- odpowiada Mnich.
Dyrektor placówki: "Nie stwierdzono, aby moje decyzje były bezprawne"
- Na dowód, że moja decyzja jest słuszna, przytoczę właśnie słowa nauczycielki, która akurat chce jeździć do domu Magdy, że to odpowiednia decyzja i że o wiele bardziej wolałaby jeździć i spotykać się z Magdą niż rozmawiać z nią przez komputer i Teams lub nie widząc jej w ogóle wysyłać e-maile. Zasięgnęłam też opinii nauczycieli, którzy uczyli Magdę wcześniej, no i dodali mi, że Magda to świetna uczennica i dobrze pracuje w bezpośrednim kontakcie. Usłyszałam więc pochwały, wręcz pochlebstwa na temat Magdy. Niestety, na to co już wiem, lekarze Magdy wypisują różnej treści zaświadczenia lekarskie, mówiąc najprościej, lekarze wskazują, że Magda nie może tego i tego, i tego, co eliminuje po kolei różne, fajne formy, jakie można byłoby wykorzystać w prowadzeniu nauki z Magdą - dodaje dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych.
Pani dyrektor, w rozmowie z naszym portalem, potwierdziła również, że w ostatnim czasie w placówce były przeprowadzone, w związku z tą sprawą, kontrole.
- Do dzisiaj, kiedy to skontaktowałam się zwrotnie z Pana redakcją [8 lutego - przyp. red.], nie stwierdzono, aby moje decyzje jako dyrektora były bezprawne, a dla uczennicy Magdy byłyby jakkolwiek krzywdzące - podsumowuje dyrektor placówki w Radzionkowie.