Bytomianin będzie żonglował butelkami na Kilimandżaro
Krzysztofa Drabika poznaliśmy prawie dekadę temu, kiedy to zdobył nagrodę publiczności w popularnym programie "Mam Talent!". Bytomianin zachwycił wszystkich niekonwencjonalną sztuką barmańską. Od lat pomaga także dzieciom, które tego najbardziej potrzebują. Teraz po raz kolejny udowadnia, że jest człowiekiem o wielkim sercu.
W lipcu rusza bowiem na niezwykłą wyprawę. Będzie żonglował butelkami wchodząc na Kilimandżaro, czyli najwyższą górę w Afryce, w szczytnym celu. Krzysztof Drabik chce zebrać pieniądze na budowę pierwszego - na Czarnym Lądzie - centrum rehabilitacyjnego dla dzieci z porażeniem mózgowym, autyzmem i zespołem Downa.
- Uważam, że te dzieci zasługują na lepsze życie. Często jest tak, że rodzice trzymają je z dala od świata, nie chcą ich pokazywać, a najczęściej - co jest brutalne - nocami wywożą je na sawannę i tam są zostawione same sobie. Nie udaje się im więc przeżyć. Ja wiem, że całemu światu nie jesteśmy w stanie pomóc, ale możemy zatrzymać pewne procesy. Dlatego temat budowy tej kliniki jest tak istotny. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że od lat dzieci w Afryce głodują i giną. Ale mało osób zdaje sobie z tego sprawę, że dzieci, którym chcemy pomagać, są zjadane przez dzikie zwierzęta - mówi, w rozmowie z naszym portalem, Krzysztof Drabik.
To będzie ogromne wyzwanie
Bytomianin przygotowuje się intensywnie do tej wyjątkowej wyprawy.
- Od wielu miesięcy ćwiczę na tzw. śląskich hałdach. Przygotowuję się nie tylko wytrzymałościowo, ale przede wszystkim wydolnościowo. Na wysokości ponad 5 tys. metrów ręce - w trakcie aklimatyzacji - powinny być w dole, a nie w górze. Ja na całym dystansie będę chciał zrobić żonglerkę dwoma butelkami, na zmianę, aby utrzymać fizyczność w obu rękach. Wyprawa będzie trwała pięć dni. Nie ukrywam, że jest to jedno z najtrudniejszych wyzwań w moim życiu - podkreśla.
Na szczyt Kilimandżaro wybiera się ze swoimi przyjaciółmi. - Nasza grupa jest czteroosobowa, do tego 20 przewodników, bo jedna osoba potrzebuje 5 przewodników – taki jest wymóg. Oni wnoszą cały sprzęt czy jedzenie i picie - wyjaśnia Drabik.
7 lipca wylatują oni z Polski do Anglii. Dzień później lecą stamtąd do Aruszy, miasta w północno-wschodniej części Tanzanii. - 9 lipca jest czas na kompletowanie sprzętu potrzebnego do wyprawy. 10 lipca wszystko się zaczyna. Generalnie, 15-tego chcemy być na szczycie Kilimandżaro - zdradza szczegóły wyprawy nasz rozmówca.
Co istotne - będzie to pierwsza w historii tego typu wyprawa.
- Cel mnie trzyma przy postanowieniu. Bo nie da się w 100 procentach do tego wszystkiego przygotować. Z hałdy śląskiej nie zrobię przecież Kilimandżaro. Zdaje sobie jednak sprawę, że fizycznie i mentalnie jestem bardzo dobrze przygotowany do tej wyprawy. Ale też wiem, że nikt nie żonglował na wysokości ponad 5 tys. metrów. Mam doświadczenie dotyczące tego, jak organizm zachowuje się na tego typu wysokościach - zdaje sobie z tego sprawę. Na pewno będę walczył na każdym metrze tej wyprawy - nie ma wątpliwości.
Celem wspomnianej zbiórki jest zebranie dokładnie 589 500 zł. Dlaczego akurat taka kwota? Nie jest ona przypadkowa. Przypomnijmy, że właśnie góra Kilimandżaro wznosi się na wysokość 5985 metrów nad poziomem morza.
Na ten moment udało się zebrać już ponad 65 tys. zł. Wspomnianą zbiórkę można wesprzeć w TYM miejscu.
Tak ma wyglądać nowoczesne centrum rehabilitacyjne dla dzieci z Afryki:
Bicie rekordów nie jest celem. Celem jest pomoc innym
W przeszłości Krzysztof Drabik m.in. przeszedł trasę od Świnoujścia do Gdańska. Oczywiście, żonglując przy tym. Wyprawę zamknął w 19 dni. W ten sposób wsparł dzieci, które uległy wypadkom wodnym w trakcie wakacji.
W 2018 roku - w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości - stworzył także projekt "100 km ciągłej żonglerki z pomocą dla Kenii". Od tego właśnie zaczął się temat afrykański. Kilka tygodni przed tym wydarzeniem bytomianin poznał Marka Krakusa, który od 25 lat mieszka w Kenii i założył fundację Help Furaha.
- Na 74 km się poddałem, po czternastu godzinach. Natomiast na ostatnich odcinkach był obecny minister sportu z Kenii. Spodobał mu się pomysł i zaangażował się w temat pomagania dzieciom. Zaczęliśmy wówczas głośno mówić o przypadkach dzieci, które rodzą się chore, ale można im pomóc za pośrednictwem terapii zajęciowych - przypomina Drabik.
Jak sam podkreśla - bicie rekordów, w trakcie żonglowania butelkami, nie jest jego celem. Najważniejsza jest pomoc innym.