Historia Izabeli z Pszczyny poruszyła cała Polskę. Kobieta zmarła w 22. tygodniu ciąży w wyniku wstrząsu septycznego. Jej dziecka nie udało się uratować. Równie dramatycznie wyglądała sprawa śmierci Agnieszki z Częstochowy. Kobieta była w bliźniaczej ciąży. Oba płody obumarły, zaś kobieta zmarła miesiąc później.
"Uwaga TVN" dotarła do pana Krzysztofa, męża 36-letniej Marty. Kobieta była w 20. tygodniu ciąży. Małżeństwo z Dąbrowy Górniczej od kilku lat starało się o dziecko. Dwukrotnie ciąża kończyła się poronieniem. Zostali zakwalifikowani do metody in vitro, ale również bez efektu. W końcu w grudniu 2021 roku kobieta zaszła w ciążę. Po trzech miesiącach zaczęły się jednak problemy. Kobieta odczuwała ból brzucha. Bała się, że straci dziecko. Zgłosiła się do szpitala - Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im. prof. Kornela Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Wzrost CRP. " Nie jesteśmy w stanie pomóc tak małym dzieciom"
Kobieta relacjonowała swojemu mężowi przez telefon, jak wygląda jej sytuacja. Mówiła, że jej CRP (wskaźnik, który pokazuje, czy w organizmie rozwija się stan zapalny) rośnie. - Wczoraj miałam jeszcze CRP 1,2. A dzisiaj mam 18 - mówiła pani Marta. - Jak się urodzi, to nie przeżyje po prostu - dodawała. Dokumentacja medyczna, do jakiej dotarła "Uwaga", rzeczywiście wskazuje na rosnące CRP - 15 kwietnia wynosiło ono 18,1, 16 kwietnia 45,9, zaś 17 kwietnia 92,8. Pan Krzysztof nie mógł być z żoną z powodu epidemii. Słyszał, co mówią do niej lekarze.
- Niestety pani maluszek rodzi się za wcześnie. Nie jesteśmy w stanie pomóc tak małym dzieciom - powiedziała pielęgniarka. W tle słychać płacz Marty...
Dreszcze z zimna. Czy u Marty wystąpiła sepsa?
Stan 36-latki się pogarszał. Miała dreszcze z zimna. Podano jej hydroksyzynę, lek uspokajający. - Te wszystkie objawy były związane raczej ze stresem, który pacjentka przeżywała, będąc na oddziale - powiedział dr hab. n. med. prof. SUM Krzysztof Nowosielski, lekarz kierujący oddziałem ginekologii, położnictwa i ginekologii onkologicznej. Dodaje, że takie objawy mogą mieć różną etiologię (przyczynę). Marta miała również podwyższoną temperaturę. Podano jej leki przeciwgorączkowe. - Objawy, o których mowa, zostały uznane za drżenie mięśniowe, a nie dreszcze - dodał lekarz w rozmowie z "Uwagą". Tymczasem w karcie pacjentki nie ma jednak mowy o drżeniu mięśniowym, ale dreszczach.
Pani Marta bardzo bała się sepsy. - Żeby się tylko na sepsie nie skończyło, bo poleci najpierw dziecko, a potem ja - mówiła w rozmowie z mężem.
- Są objawy, które mogą wskazywać na zakażenie. U tej pacjentki te objawy nie wystąpiły. Sepsa jest nośnym, medialnym terminem, ale my nie rozpoznajemy sepsy u każdej pacjentki, która się zdarza. Tak samo jak nie u każdej pacjentki podejrzewamy sepsę - twierdzi Nowosielski.
Marta pożegnała się z dzieckiem. Potem sama zmarła w szpitalu
Nadszedł najtrudniejszy moment. Pan Krzysztof mógł w końcu przyjechać do żony, by być przy porodzie. Jak relacjonuje w rozmowie z "Uwagą", był z Martą sam na sam. Kilka razy zajrzała do nich pielęgniarka. Przed godziną 4.00 w nocy przyszły kolejne wyniki badań. Były skrajnie złe, mogły wskazywać na rozwój zakażenia. - Usłyszeliśmy, że żona musi urodzić. W końcu urodziła, resztką sił, mdlejąc. Wyszła do mnie lekarka, że u żony jest podejrzenie sepsy i zabierają ją na OIOM. Na tę salę przywieziono noworodka żonie, żeby się pożegnała - relacjonuje Krzysztof. W rozmowie z reporterem "Uwagi" pokazał ukochaną, która trzyma w rękach małego Wiktorka...
Lekarze włączyli antybiotyki do leczenia kobiety, usunęli macicę, która miała być źródłem zakażenia. Niestety, 36-latka zmarła w nocy z 17 na 18 kwietnia. Zdaniem pana Krzysztof objawy występujące u jego żony zignorowano, nie wdrożono również na czas właściwego leczenia.
Śmierć ciężarnej Marty. Sprawę bada prokuratura i Rzecznik Praw Pacjenta. Tak broni się szpital
Krzysztof powiadomił o sprawie prokuraturę i Rzecznika Praw Pacjenta. Poprosił szpital o pełną dokumentację medyczną. Wynikało z niej, że pacjentka była "opryskliwa" w stosunku do personelu, co wprawiło wdowca w osłupienie. - Niepokojące jest to, że przy przyjęciu do szpitala stan zdrowia pacjentki i dziecka był dobry, a w trakcie hospitalizacji, kiedy ich stan się pogarszał, nie podjęto kroków, mających na celu ratowanie życia i zdrowia pacjentki. Zaznaczam, że mówię to na podstawie danych otrzymanych od rodziny pacjentki - powiedział "Uwadze" mec. Robert Bryzek z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Sprawę prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Szpital broni się, że pani Marta lecząc niepłodność osłabiła swój system immunologiczny. - Jak to możliwe, że w XXI wieku ciężarna kobieta umiera na sepsę w szpitalu? - zastanawia się radca prawny Małgorzata Hudziak.
"Miałem szukać wózka dla dziecka, szukałem miejsca, żeby ich pochować"
Pan Krzysztof znał Martę niemal siedem lat. Wkrótce miała być rocznica ich znajomości. - Wszystko się skończyło - mówi wdowiec. - Ze stratą dziecka mógłbym się pogodzić, bo wcześniej straciłem dwoje. Ale ze stratą żony nie mogę się pogodzić, bo wiem, że można ją było uratować. Miałem szukać wózka dla dziecka, a szukałem miejsca, żeby ich pochować - dodaje.