Tydzień temu ojciec wraz z partnerką, synem i córką, a także ludźmi z całej Polski, pożegnali 8-letniego Kamilka. Chłopczyk został skatowany przez swojego ojczyma, 27-letniego Dawida B.. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przez 35 dni walczyli o jego życie. Mieszkańcy Częstochowy ale i ludzie z całej Polski nie są wstanie się pogodzić z okrutnym losem, na który skazał chłopca ojczym.
Wszystko dlatego, że Kamilek zrzucił ze stołu telefon 27-latka. Dawid B. wymierzył chłopcu najokrutniejszą karę. Najpierw polewał chłopca wrzątkiem, później rzucił go na rozpalony piec węglowy, przypalał papierosem, kopał, bił. Lekarze znaleźli także ślady po przypalaniu papierosem i nieleczone złamania kończyn. Gdy Kamilek trafił do GCZD w Katowicach, miał oparzenia trzeciego stopnia 25 procent swojego ciałka.
Za ten czyn jego ojczym usłyszał zarzut zabójstwa i maltretowania ze szczególnym okrucieństwem. Magdalena B., matka chłopca usłyszała zarzut pomocnictwa w zabójstwie. Trzem innym osobom prokuratura postawiła zarzuty nieudzielenia pomocy chłopcu.
Na pogrzeb chłopca do Częstochowy przyjechało kilka tysięcy osób z całej Polski. W geście pamięci przywieźli ze sobą nie tylko znicze i białe róże, ale także maskotki. Jedna z nich, biały pluszowy miś oplata swoimi łapkami zdjęcie chłopczyka na grobie. Tak jakby ten miś obejmując chłopca, chciał przekazać, że nikt więcej mu krzywdy już nie zrobi.
Polecany artykuł: