Ostrzeżenie GIS przed ciężką chorobą
Ostrzeżenie Głównego Inspektoratu Sanitarnego przed ciężką chorobą zostało wysłane do wszystkich Polaków właśnie teraz, gdy na polach i w lasach dojrzewają owoce leśne. Mieszkańcy zwłaszcza wielkich miast, którzy przyjeżdżają na wieś i w góry uwielbiają zapuścić się w las i zajadać zerwanymi prosto z krzaka jagodami, malinami, poziomkami czy jeżynami. Bo przecież są zdrowe, ekologiczne i niepryskane. To prawda. Ale okazuje się jednak, że czyha na nas wielkie niebezpieczeństwo, którego większość z nas nie jest świadomych.
Bąblownica: co to za choroba?
Niebezpieczeństwo związane jest bezpośrednio z tasiemcem bąblowcowym, którego obecność wywołuje bąblownicę, czyli tzw. chorobę brudnych rąk. A w zasadzie chorobę brudnych owoców.
Służby sanitarno-epidemiologiczne powtarzają ostrzeżenia przed bąblownicą każdego roku. To odzwierzęca choroba pasożytnicza naukowo nazywana echinokokozą. Wywołuje ją tasiemiec bąblowiec wielojamowy (Echinococcus multilocularis) lub jednojamowym (Echinococcus granulosus).
Tasiemiec bąblowiec składa jaja, z których powstają larwy. Najczęściej larwy przenoszą lisy, których w polskich lasach, ale także coraz częściej w dużych miastach jest niezwykle dużo w ostatnich latach. Niestety szacuje się, że co trzeci lis może mieć bąblowca. Larwy bąblowca uwalniane są wraz z kałem zakażonych zwierząt. Oprócz lisów mogą to być także zdziczałe koty, psy, nornice lub piżmaki.
Człowiek może zetknąć się z pozostałością skażonych odchodów, które mogą być na krzakach z jagodami. Takimi brudnymi rękami dotykamy następnie żywności, ubrania, wkładamy je do ust. I to już wystarczy, aby narazić się na trudną do rozpoznania i diagnozowania chorobę, która nie daje natychmiastowych efektów w postaci gorączki, czy nudności jaki w przypadku niestrawności, a może się rozwijać w ukryciu nawet przez wiele lat.
To właśnie dlatego wiele osób w ogóle nie wierzy w istnienie bąblownicy.
Gdy GIS opublikował ostrzeżenie przed bąblownicą w mediach społecznościowych, niemal od razu pojawiły się komentarze osób, które wprost twierdziły, że taka choroba to bujda.
- Jasne! I co jeszcze! Kleszcze, bąblownice i jeszcze tylko obcych brakuje – denerwuje się jeden z internautów.
- Jak długo żyję, o takiej chorobie nie słyszałam. To jakieś głupie wymysły. Ludzie to już spokojnie nie można wchodzić nawet do lasu? – irytuje się inna internautka.
- Nie róbcie ludziom wody z mózgu. Tylko straszycie i straszycie. Gdyby bąblownica istniała, to by wszyscy ludzie poumierali w jeden rok. Puknijcie się w czoło – to zdanie kolejnej internautki.
Jak uchronić się przed bąblownicą
Jaja bąblowca z łatwością przedostaną się do naszego organizmu, gdy zjemy niemyte leśne owoce, na których mogą być resztki fekaliów zakażonych zwierząt.
Aby tego uniknąć wystarczy po zerwaniu leśnych owoców, dokładnie umyć je pod bieżącą wodą.
Skutki nieleczonej bąblownicy
Choroba bąblownica rozwija się nierzadko latami w narządach wewnętrznych i pozostaje dość często bezobjawowa. Kiedy jednak przyjmuje formę objawową, jest tak agresywna, że można pomylić ją ze złośliwym nowotworem.
Okres wylęgania bąblowicy może trwać do nawet kilkunastu lat.
W 90 proc. przypadków bąblowica atakuje wątrobę. Rzadziej zdarza się, że zajmuje płuca, nerki, śledzionę, a także oczy, kości lub ośrodkowy układ nerwowy.
Cysty w płucach, spowodowane przez bąblowca, mogą być podobne do zmian, które powstają przy przerzutach nowotworowych.
Jeśli bąblowiec zajmie wątrobę, może wywołać m.in. żółtaczkę.
Jak się leczy bąblownicę?
Po wykryciu torbieli niezbędne jest jej chirurgiczne usunięcie oraz zastosowanie specjalnej chemioterapii przeciwpasożytniczej, a potem regularne powtarzanie badań kontrolnych i stosowanie przepisanych na receptę leków.