W każdym porcie inna kobieta, inne dzieci, inne życie - to popularna opinia, a właściwie legenda dotycząca tego, jak żyją marynarze spędzający pół swojego życia na statku. Jeden z takich "marynarzy" zawinął niedawno do portu Lubliniec. Oczywiście umownie, bowiem Lubliniec dostępu do morza nie ma i niewiele wskazuje na to, aby miał go kiedykolwiek mieć. Cała historia natomiast rozegrała się z pomocą internetu, przez który 70-letnia mieszkanka tego miasta poznała właśnie marynarza. I to takiego amerykańskiego, co to na dodatek był wdowcem. Pierwszy kontakt nawiązali w maju 2022 roku i od tamtej pory dość intensywnie ze sobą korespondowali. Rozmawiali o życiu, pracy, a w pewnym momencie marynarz zaczął do niej pisać o coraz mocniej rodzącym się uczuciu. 70-latkę mocno to ujęło co niemal natychmiast postanowił wykorzystać oszust.
Napisał do niej, że obawia się utraty swoich pieniędzy, które zarobił pływając po morzach i oceanach. Poprosił więc zakochaną 70-latkę o to, aby odebrała w Polsce paczkę wysłaną z Włoch, która ma zawierać jego oszczędności. Potem poinformował kobietę, że nadał przesyłkę, którą w Polsce odebrał jego agent. I teraz pałeczkę przejął właśnie pośrednik, który poinformował kobietę, że nie zostały wyrobione wszystkie dokumenty, niezbędne do tego, aby odebrać paczkę. Wersja pełnomocnika została potem potwierdzona przez znajomego kobiety. Aby więc paczka mogła trafić w ręce kobiety, potrzebna była kwota 10 tys. zł. Kobieta przekazała na wskazany rachunek potrzebne pieniądze. I tak od maja do grudnia kobieta przelała na wskazane konto 167 169,05 zł na co też w międzyczasie wzięła kredyt w wysokości 125 tys. zł, żeby pomóc swojemu "marynarzowi". Dopiero po ostatnim przelewie i kolejnym żądaniu przelewu 70-latka zorientowała się, że jedyne morze, po jakim pływał jej "marynarz", to morze kłamstw.
Kobieta po pół roku intensywnych kontaktów z rzekomym marynarzem zgłosiła się na lubliniecką policję, która obecnie prowadzi w tej sprawie postępowanie przygotowawcze.