Wielu lekarzy mówi wprost: „ Czeka nas paraliż w służbie zdrowia”. Ci którzy codziennie wyjeżdżają na pomoc chorym mówią bez ogródek, że wielu chorych ma problem z dostaniem się do szpitali.
– Największym problem obecnie w szpitalach stanowią miejsca izolacyjne. Zazwyczaj w szpitalu są góra dwa takie miejsca. I wszystkie najczęściej są pozajmowane. Trafiają do nich chorzy, którzy muszą z powodu stanu swojego zdrowia trafić do lecznicy, ale nie jest to takie proste, bo istnieje ryzyko, że zostali zakażeni koronawirusem. Sam nie raz miałem sytuację, że z pacjentem z dusznością czekałem 9 godzin aż znajdzie się jakieś miejsce dla niego w szpitalu, bo w promieniu 150 kilometrów nie było wolnej izolatki - mówi Grzegorz Lalek, ratownik medyczny z Pogotowia Ratunkowego w Gliwicach.
ZOBACZ TAKŻE: Koronawirus w województwie śląskim. Najwięcej nowych przypadków w Częstochowie, Gliwicach, Rudzie Śląskiej i Zabrzu
Jak zauważa Pan Grzegorz, który codziennie mierzy się z tragediami ludzkimi, obecna sytuacja w jakiej się znalazła ochrona zdrowia jest bardzo poważna.
– Przychodnie są zamknięte, lekarze pierwszego kontaktu nie chcą badać, a umówmy się trudno mówić o profesjonalnym badaniu przez telefon. Szpitale robią wszystko byle by tylko takiego pacjenta od nas z karetki nie przyjąć. Jeździmy od szpitala do szpitala, stoimy w kolejkach prosząc o pomoc dla chorego - wyjaśnia Pan Grzegorz.
– Przychodnie są zamknięte, lekarze pierwszego kontaktu nie chcą badać, a umówmy się trudno mówić o profesjonalnym badaniu przez telefon. Szpitale robią wszystko byle by tylko takiego pacjenta od nas z karetki nie przyjąć. Jeździmy od szpitala do szpitala, stoimy w kolejkach prosząc o pomoc dla chorego - wyjaśnia Pan Grzegorz.
Pracownicy pogotowia ratunkowego stanęli w obliczu gigantycznych obciążeń. Z powodu tego, że wielu nie może dodzwonić się do przychodni lekarskich wymusza interwencję lekarską dzwoniąc na pogotowie ratunkowe. Są też tacy, którzy wręcz symulują poważne choroby chcąc dostać się do szpitala, bo obawiają się, że gdy ich zdrowie nagle się pogorszy, nie będzie dla nich miejsca w szpitalu.