Aż 11 600 kibiców zmieściło się na stadionie ArcelorMittal Park w Sosnowcu. I wszyscy dopingowali Raków Częstochowa, bo kibice FC Kopenhaga nie dojechali z powodu zakazu stadionowego. Doping kibiców Wiecznego Rakowa był oszałamiający. Stworzyli niepowtarzalną atmosferę przez cały mecz. Nie zdeprymowała ich nawet szybko stracona bramka w 9. minucie po przypadkowym rykoszecie i samobójczym trafieniu.
Ogłuszające okrzyki: "Liga Mistrzów dla Rakowa" i chóralne śpiewy niosły się daleko poza stadion, przerywane tylko chwilo odgłosami gwałtownej burzy, która rozpętała się tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jednak błyski piorunów i grzmoty nikogo nie przestraszyły, a dodały smaku piłkarskiemu świętu ostatniej fazy eliminacji Ligi Mistrzów w Sosnowcu.
Na trybunach honorowych i w lożach pojawili się trener selekcjoner polskiej reprezentacji Fernando Santos, znakomici przed laty piłkarze Jerzy Dudek, Dariusz Dudek, Łukasz Piszczek. Mecz obejrzeli także artyści, wśród których najbardziej widocznym był Quebonafide.
Kibice Rakowa Częstochowa
Zobacz zdjęcia
Zobacz zdjęcia kibiców autorstwa Marka Tęczy
Mecz Raków Częstochowa - FC Kopenhaga
Sam mecz Rakowa z FC Kopenhaga rozpoczął się w trudnych warunkach, bo intensywny deszcz spowodował, że piłkarze przed pierwszy kwadrans próbowali raczej utrzymać się na śliskiej trawie, niż konstruować ciekawe akcje. Choć po kilkunastu minutach deszcz przestał padać, to gra toczyła się na bardzo śliskiej murawie. Przewracali się piłkarze, upadek zaliczył też arbiter. Wymieniający mnóstwo podań Duńczycy w pierwszej połowie nie oddali celnego strzału, ale do szatni zeszli prowadząc. Gol strzelony w 9. minucie, po przypadkowym rykoszecie (gol samobójczy), nie zdeprymował Rakowa. Przeciwnie - dopiero od tego momentu piłkarze zaczęli odważniej grać. Niestety w trakcie jednej z akcji przewrócił się Jean Carlos Silva i musiał opuścić boisko z powodu kontuzji.
Po zmianie stron gospodarze ruszyli do przodu, zza linii bocznej mobilizował ich trener Szwarga. W 58. minucie ponad poprzeczką posłał piłkę Sorescu. Później za głowę złapał się Sonny Kittel, kiedy spudłował z dobrej pozycji.
10 minut przed końcem trener Rakowa dokonał potrójnej zmiany. Zaraz potem idealnej szansy na wyrównanie nie wykorzystał jeden z rezerwowych Łukasz Zwoliński. Goście w końcówce bronili się całym zespołem w okolicach własnego pola karnego i utrzymali zaliczkę przed rewanżem u siebie.
- Te sytuacje budują w nas pewność, że pojedziemy do Kopenhagi, by wygrać. Postaramy się awansować. Przed nami zadanie trudne, ale wykonalne. Każdy zawodnik w szatni czuł niedosyt po meczu. Będziemy go podsycać. Możemy żałować, że nie wykreowaliśmy więcej sytuacji, bo byliśmy w stanie to zrobić. W poprzednich meczach zawodnicy ofensywni stawali na wysokości zadania, dziś zabrakło błysku - podsumował mecz trener Rakowa Dawid Szwarga.
Kibice Rakowa nie zawiedli. Nie szczędzili gardeł i rąk do oklasków przez całe spotkanie. Większość z nich patrzyła na stadion ArcelorMittal Park w Sosnowcu z niekłamanym zachwytem. Bo właśnie takiego stadionu trzeba w Częstochowie, aby Raków nie musiał grać europejskich meczów na wyjazdach. Zauważył to nawet trener Szwarga na pomeczowej konferencji.
- Szkoda, że takiego stadionu nie ma w Częstochowie, bo to istotne, kiedy spotykają się dwie wyrównane drużyny, aby mieć za sobą taką falę wsparcia, jaką dziś zgotowali nam kibice. Jeżeli Raków chce być wielkim klubem musi mieć stadion i taki doping, który pcha do przodu. Po meczu powiedziałem zawodnikom, że nic się jeszcze nie zakończyło. Przed nami mecz na wyjeździe z rywalem, z którym możemy nawiązać równorzędną rywalizację i wygrać. To jest jak najbardziej do zrobienia Jestem ciekaw, jaki zespól w Europie pozwolił na tak mało FC Kopenhaga, jak my - powiedziął Szwarga.