Skandal. Pies na krótkim łańcuchu zamarzał bez wody i jedzenia. Jego właścicielka wyjechała na tydzień
O bestialskim potraktowaniu psa zaalarmowali wolontariusze fundacji "mam kota na punkcie psa", którzy w asyście Straży Miejskiej psa trzymanego na 1,5 metrowym łańcuchu.
- Pies znajdował się po drugiej stronie kojca na dachu budy, gdzie musiał się w jakiś sposób przedostać. Po prostu ślizgał się po foli na wierzchołku budy. Jak długo? Trudno powiedzieć. Brak wody, brak jedzenia. Brak zainteresowania. Właścicielki od tygodnia nie ma w domu. Psem "opiekowała" się sąsiadka - napisali wolontariusze i opublikowali filmik, na którym widać w jakich warunkach zwierzę musiało przebywać.
Ostatecznie zwierzę zostało odebrane kobiecie zgodnie z artykułem 7.3 ustawy o ochronie zwierząt. Wszystko dobrze się skończył, a przestraszony piesek trafił pod dobrą opiekę.
- Podejście do istot słabszych pokazuje w pełni nasze człowieczeństwo. To nasza etyczna wizytówka. Bez względu czy mowa o człowieku czy o zwierzęciu. Sprawy tych ostatnich często są spychane jako te mniej istotne - napisali przedstawiciele Fundacji "Mam kota na punkcie psa".
Ich zdaniem, zostawienie psa przez tydzień na krótkim łańcuchu w takich warunkach pogodowych i pod taką "opieką" jest po prostu okrutne.
- Pies to nie zabawka, to istota czująca i zdolna do odczuwania cierpienia - tłumaczą wolontariusze.