Przypomnijmy. W środę 3 stycznia na terenie zakładów mięsnych przy ul. Wyszyńskiego w Częstochowie doszło do ataku nożownika. 27-letni obywatel Ukrainy ugodził nożem dwóch współpracowników.
Świadkowie cytowani przez "Fakt" donoszą, że mężczyzna był bardzo pobudzony i agresywny. Najpierw rzucił się na swojego rówieśnika i rodaka, wbijając mu nóż w plecy. Następnie ruszył w stronę stojącego obok 31-letniego Ukraińca.
Na miejsce została skierowana policja. Gdy patrol policji przyjechał, napastnik z nożem opuszczał te zakłady mięsne. W trakcie interwencji została użyta broń służbowa przez funkcjonariuszy policji, w wyniku czego tenże napastnik został postrzelony w udo. Zarówno napastnik jak i dwaj pokrzywdzeni pracownicy tych zakładów zostali przetransportowani do szpitala. W przypadku jednego z pokrzywdzonych konieczna była pilna operacja, również napastnik został poddany zabiegowi chirurgicznemu z uwagi na ranę postrzałową - powiedział PAP prokurator Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Jak wyjaśnia policja, użycie broni było konieczne, ponieważ napastnik nie słuchał poleceń funkcjonariuszy i usiłował ich zaatakować.
Prokuratura przymierza się do przesłuchania uczestników zdarzenia, by ustalić dokładne okoliczności i motywy zdarzenia. Wczoraj tego nie uczyniono, ponieważ wszyscy przebywali w szpitalu. Możliwe, że czynności będą miały miejsce dzisiaj (04.01). Wszystko jednak zależy od zgody ze strony lekarzy.
- Jeśli lekarze uznają, że jego stan zdrowia nie będzie pozwalał na te czynności, to przepisy pozwalają na ich wykonanie bez udziału mężczyzny, a z udziałem jego obrońcy - wyjaśnia prokurator Wróblewski w rozmowie z "Super Expressem".