8-letni Kamilek z Częstochowy nie żyje. Lekarze od miesiąca walczyli o jego życie

i

Autor: Archiwum 8-letni Kamilek z Częstochowy nie żyje. Lekarze od miesiąca walczyli o jego życie

Straszliwa tragedia

8-letni Kamilek z Częstochowy nie żyje. Lekarze od miesiąca walczyli o jego życie

2023-05-08 13:42

Kamilek z Częstochowy, który został brutalnie skatowany przez ojczyma, nie żyje. 8-latek zmarł w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. W sobotę, w obecności księdza i personelu szpitala, z synem pożegnał się jego ojciec, pan Artur.

Kamilek z Częstochowy nie żyje. Lekarze tygodniami walczyli o jego życie

8-letni Kamilek z Częstochowy nie żyje. Chłopiec zmarł w poniedziałek rano w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie lekarze od kilku tygodni walczyli o jego życie. Chłopiec trafił tam z ciężkimi poparzeniami 3 kwietnia, kilka dni po tym, jak został skatowany przez swojego ojczyma, 27-letniego Dawida B. Mężczyzna 29 marca polał Kamilka wrzątkiem i rzucił nim na rozgrzany piec. Potem przez kilka dni chłopczyk cierpiał, bowiem nikt nie chciał mu pomóc - ani rodzona matka, ani ciotka i wujek, którzy mieszkali z nim pod jednym dachem.

Pomoc nadeszła dopiero ze strony biologicznego ojca. Pan Artur odwiedził go w poniedziałek 3 kwietnia. Kiedy go tylko zobaczył, zamarł. Z jego relacji wynikało, że Kamilek wyglądał jak jedna, wielka krwawiąca rana. Natychmiast wezwał pogotowie. Do GCZD w Katowicach Kamilka przetransportował śmigłowiec LPR. 

Szybko też okazało się, że poparzenia z 29 marca nie były jedynymi ranami, jakie zadawał mu ojczym. Jak się okazało, chłopiec był maltretowany przez 27-letniego Dawida B. tygodniami. Lekarze GCZD poza oparzeniami poinformowali, że Kamilek ma wiele niezaleczonych złamań. Są też ślady przemocy czy przypalania papierosami. 

Ciężka walka o Kamilka: "Jest w ciężkim stanie"

Lekarze natychmiast podjęli decyzję o tym, aby wprowadzić chłopca w śpiączkę farmakologiczną, bowiem rany, jakie zadał mu ojczym, były bardzo bolesne i lekarze nie chcieli, aby chłopiec cierpiał. - Chłopczyk ma za sobą kilka poważnych operacji. Mowa o zaawansowanym leczeniu chirurgicznym. Kamil walczy z chorobą oparzeniową. Jego stan jest bardzo ciężki, zagrażający życiu. Nadchodzące dni będą decydujące. Lekarze nadal utrzymują go w śpiączce farmakologicznej - mówił 18 kwietnia Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD.

Rzecznik jednak nie ukrywał, że stan Kamilka jest bardzo poważny, a z kolejnymi dniami informacje płynące z Górnośląskiego Centrum Zdrowia dziecka nie napawały optymizmem. Pod koniec kwietnia lekarze podjęli decyzję o tym, aby spróbować wybudzić chłopca ze śpiączki. Ostatecznie do tego jednak nie doszło. 

- Wybudzanie Kamilka zostało wstrzymane z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nie leczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową. Przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej takie problemy występują często, ale są do przezwyciężenia - przekazało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w piątek, 28 kwietnia.

W sobotę Kamilek z Częstochowy przyjął ostatnie namaszczenie

Stan chłopca pogarszał się z dnia na dzień. Lekarze wdrożyli specjalne procedury medyczne. To jednak nie pomagało. W sobotę 6 maja odbyło się ostatnie namaszczenie Kamilka w obecności jego taty oraz personelu szpitala. Przed rozpoczęciem ostatniego namaszczenia lekarze poprosili go, by mówił do 8-latka, twierdząc, że to może jeszcze pomóc. - Przytuliłem go. Potrzymałem za rączkę... Kamilku nie zostawiaj nas, czeka na ciebie braciszek, proszę cię synku, tatuś jest przy tobie, Kamilku nie zostawiaj nas. Kamilek płakał, on słyszał, co do niego mówię… Zobaczyłem łzy na jego oczach – mówi pan Artur w rozmowie z Fakt.pl.

Przyczyny śmierci Kamilka z Częstochowy

Jak poinformowało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka, 8-letni Kamilek zmarł w poniedziałek rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi.

Co się stało z Kamilkiem z Częstochowy? Ojczym i matka usłyszeli zarzuty

Przypomnijmy, że ośmioletni Kamilek został przetransportowany do szpitala w Katowicach śmigłowcem. Chłopiec był w ciężkim stanie. Miał poparzone 25 procent ciała - głowę, klatkę piersiową oraz ręce.

Rany zostały spowodowane przez jego ojczyma, 27-letniego Dawida B., który oblał go wrzątkiem i rzucił nim na rozgrzany piec. Przez kilka dni chłopiec cierpiał. Dopiero odwiedzający go biologiczny ojciec wezwał pogotowie, które zdecydowało o natychmiastowym przetransportowaniu go śmigłowcem LPR do szpitala. Lekarze GCZD mówili wprost, że już dawno nie widzieli dziecka w tak opłakanym stanie.

Dawid B. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa chłopca, a także maltretowania go ze szczególnym okrucieństwem. Decyzją sądu trafił on do aresztu. Zatrzymana została także Magdalena B., matka chłopca. Ona także została tymczasowo aresztowana pod zarzutem współudziału i braku reakcji na krzywdę swojego syna. Zarzuty usłyszeli również ciotka i wujek chłopca, którzy mieszkali z rodziną Kamila pod jednym dachem i również nie reagowali na to, co dzieje się z chłopcem. 

Wiadomości ze Śląska

i

Autor: Archiwum Wiadomości ze Śląska Link: https://www.eska.pl/slaskie/
Listen on Spreaker.