Marek Migalski wyjechał na Teneryfę przed zamknięciem granic. Teraz chce wrócić do kraju
O tej historii piszą ogólnopolskie media, choć głównie te prawicowe. Dr Marek Migalski, znany politolog z Uniwersytetu Śląskiego ogłosił na Twitterze 11 marca, że wyjeżdża z kraju. Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że wracają kontrole na granicach. Obcokrajowcy nie mogą dostać się do Polski, a wracający Polacy muszą przejść obowiązkową, 14-dniową kwarantannę.
- Moja reakcja na zamknięcie Polski jest natychmiastowa. Wylatuję nim odbiorą nam paszporty. Wole odbywać kwarantannę na Seszelach lub Kanarach, niż w Nędzy czy w Katowicach - napisał 11 marca na Twitterze dr hab. Marek Migalski.
Nie minęły trzy dni, a dr Migalski zmienił zdanie i postanowił odwołać swój rejs z Teneryfy na Gran Canarię.
- Straciłbym ostatnią szansę na powrót do kraju, którą daje mi lot czarterem za kilka dni właśnie z Teneryfy - wyjaśnił na Instagramie Migalski.
Dodajmy, że 11 marca szef rządu ogłosił, że zawieszone na 10 dni zostają m.in. loty międzynarodowe, a granice można przekraczać tylko w ruchu kołowym. Dla tych, którzy zostali za granicą polski rząd zorganizował akcję "Lot do domu". Polega ona na tym, że to rząd czarteruje samoloty, którymi Polacy mogą wrócić do kraju. Dr Migalski również mógłby skorzystać z rządowej akcji. Zapewnił jednak, że do Polski wróci na własną rękę.
- Kochani, nie chcę skorzystać z pomocy państwa. Wracam za kilka dni czarterem prywatnego przewoźnika, za który zapłaciłem z własnej kieszeni jeszcze przed wylotem - poinformował na Twitterze Migalski.