Ewelina miała wkrótce wziąć ślub z narzeczonym. Mało nie zginęła we własnym domu
To było popołudnie jak każde inne. W mieszkaniu przy ulicy Polnej w Raciborzu, Ewelina przygotowywała obiad dla siebie i narzeczonego. Później mieli zająć się czyszczeniem do odrestaurowania starych rowerów. Planowali wspólny rajd rowerowy. Sielankę przerwał ogień.
Pożar wybuchł w kuchni 25 maja przed godz. 17:30. Doszło do samozapłonu benzyny ekstrakcyjnej. Butelka spadła na ziemię, co doprowadziło do rozlania substancji i powstania pożaru. Ogień odciął Ewelinie drogę ucieczki do przedpokoju, szybko się rozprzestrzeniał. 29-latka musiała podjąć szybko decyzję o tym ,czy wskoczyć w ogień, by ratować swoje życie. Tak zrobiła, ale teraz konsekwencje są bardzo bolesne i dotkliwe.
W bardzo ciężkim stanie, została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Sosnowcu. Po wstępnej ocenie obrażeń, została przewieziona karetką do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Na miejscu stwierdzono poparzenia 2 i 3 stopnia zajmujące niemal 50% powierzchni ciała. Oparzenia zajmują twarz, szyję, ręce, nogi. Obecnie siostra prowadzi nierówną walkę z bólem, rozgoryczeniem, z ogromnym cierpieniem. Ma stwierdzone PTSD - napisali na portalu zrzutka.pl jej bliscy.
W pożarze ucierpiał również jej narzeczony, który trafił do raciborskiego szpitala. Gdy Ewelina opuści Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, będzie ją czekać bardzo długa i bolesna rehabilitacja. Prywatne leczenie, zakup maści, leków, środków opatrunkowych a także dojazdy do kliniki na kontrole.
Ewelina po wyjściu z kliniki, co najmniej przez rok, nie będzie mogła wrócić do pracy a z renty, ciężko będzie opłacić leczenie, rehabilitację i dojazdy na kontrole - piszą bliscy kobiety.
Cel, który wyznaczono to 50 tysięcy złotych. Jednak to, co wydarzyło się w Raciborzu wstrząsnęło wszystkimi i licznik zbiórki nie zwalnia. Udało się uzbierać niemal 80 tysięcy złotych. Wciąż jednak można wpłacać pieniądze na zbiórkę dla 29-latki.