Kamilek był katowany przez ojczyma. Lekarze walczą o jego życie
8-letni Kamilek z Częstochowy trafił 3 kwietnia do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Chłopiec był maltretowany przez ojczyma, Dawida B (27 l.). Jak przekazała placówka, Kamil miał od około miesiąca połamane kończyny, a pod koniec marca został oblany przez męża matki gorącym płynem! Jak przekazała potem prokuratura, sadysta wylał na dziecko wrzątek, a potem kładł je na rozpalonym piecu. Matka dziecka, 37-letnia Magdalena B. nie reagowała na cierpienie dziecka. Chłopiec przez kilka dni musiał chodzić z poważnymi obrażeniami. Dopiero gdy 8-latka zobaczył biologiczny ojciec, wezwano pomoc. Pan Artur był wstrząśnięty, kiedy zauważył, w jakim stanie jest jego synek.
- Ja się zapytałem, gdzie jest Kamil. Ona (Magdalena B. przyp. red) odpowiedziała "tam leży". Wszedłem do pokoju, zobaczyłem go i zacząłem płakać. Powiedziałem "Kamil, Boże, dziecko, co oni Ci zrobili" - powiedział w rozmowie z reporterem "Uwagi" pan Artur.
Mężczyzna wezwał pogotowie. Podjęto decyzję o przetransportowaniu dziecka śmigłowcem do GCZD. - Twarz miał zmasakrowaną. Rączki, nóżki. Te ciuchy to były przyklejone do ciała. Kamil leżał przy piecu zwinięty jak śmieć. Jakby wyrzucić papierek na ulicę - dodał.
Kamilek miał poparzoną 1/4 ciała. Lekarze przeprowadzili dwa zabiegi operacyjne polegające na usunięciu martwicy z ran po oparzeniu. Kolejne są w planach. Dziecko nadal jest w śpiączce farmakologicznej.
Dawid B. i Magdalena B. są w areszcie. Mężczyzna ma zarzut usiłowania pozbawienia życia chłopca i znęcania ze szczególnym okrucieństwem. Matka Kamilka odpowie za narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia i pomocnictwo w znęcaniu. Sprawą zajmuje się prokuratura. Komentarz opublikował MOPS w Częstochowie, bowiem rodzina znajdowała się pod opieką instytucji. Pracownicy socjalni już dwa lata temu złożyli wniosek do sądu o pieczę zastępczą dla całej szóstki dzieci, jakie miała Magdalena B. Wniosek oddalono. - Sąd w oparciu o wywiad kuratora uznał, że nie ma podstaw do odebrania dzieci i umieszczenia ich w rodzinie zastępczej - powiedział "Uwadze" Dominik Bogacz, rzecznik częstochowskiego sądu. Dodał, że w ocenie sądu "nie dało się przewidzieć", że dojdzie do takiego dramatu, bowiem nie było żadnych przesłanek ustawowych do przekazania dzieci innym opiekunom.
Wychowawczyni szkolna Kamilka: "Nie mogę sobie poradzić"
Reporter "Uwagi" rozmawiał również z wychowawczynią 8-letniego Kamilka. Chłopiec chodził do szkoły specjalnej w Częstochowie. - Był najmłodszy w grupie. Koledzy go akceptowali - mówi pani Agnieszka. Kobieta strasznie przeżywa to, co się stało. - Nie mogę sobie poradzić z emocjami. Nie przypuszczałam, że może dojść do takiej tragedii - powiedziała w rozmowie z "Uwagą TVN".
- To była kochająca rodzina, wielodzietna, nie radząca sobie w życiu codziennym, ale nie było żadnych problemów z alkoholem, czy przemocą. Sytuacja zmieniła się, gdy pojawił się w ich życiu nowy partner pani Magdaleny - dodała z kolei Agnieszka Cupiał, dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr 28 w Częstochowie.
Opiekunowie zauważyli 9 marca, że Kamilka boli ręka, ale matka chłopca złożyła oświadczenie, iż był to wypadek. - Z mamą byłam w codziennych kontaktach, także z opiekunką socjalną. Nic nie wskazywało, że tam mogło być coś złego - powiedziała "Uwadze" wychowawczyni Kamilka.
Listen on Spreaker.