Szpitalny Oddział Ratunkowy dla dzieci w Chorzowie w dobie pandemii koronawirusa walczy z problemem, który przybiera na sile wraz z nowymi przypadkami zakażeń w regionie. Rodzice często samodzielnie przyjeżdżają z swoimi pociechami szukając pomocy w nagłych przypadkach, czasem bezpośredniego zagrożenia życia. Problem w tym, że wśród tych osób są tacy, którzy wykazują się kompletnym brakiem odpowiedzialności.
– Dla nas bezpośrednim niebezpieczeństwem są pacjenci, którzy ukrywają, że mają bezpośredni kontakt z chorym na Covid-19, przebywają na kwarantannie, nie chcą podać prawdziwych danych podczas lekarskiego wywiadu. Mamy sprzęt, mamy środki ochrony osobistej, każdego pacjenta jesteśmy w stanie przyjąć i udzielić mu pomocy. Natomiast wywiad, który jest dla normalnego funkcjonowania SOR-u i szpitala szalenie istotny. Nie możemy zatajać ważnych informacji - mówi dr n. med. Karmen Czernia-Pokrywka, Koordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Zastępca ds leczniczych w Zespole Szpitali Miejskich w Chorzowie.
Niestety, rośnie liczba osób, które przyjeżdżają na SOR do Chorzowa, kłamią na temat swojego zdrowia i bliskich, którzy z nimi mieszkają pod jednym dachem. Rodzice, którzy przyjechali z dzieckiem po pomoc, obawiają się, że jeżeli poinformują, że mają kontakt z zakażonym koronawirusem oraz przechodzą kwarantanne, nie otrzymają pomocy lekarskiej dla swoich dzieci.
– Taka sytuacja miała miejsce dwa dni temu na moim dyżurze. Mama małego pacjenta zataiła, że ojciec w domu przebywa na kwarantannie. Pobraliśmy zarówno posiewy u dziecka jak i u matki. Okazało się, że mama jest zakażona, dziecko zdrowe. Problem w tym, że opuściła SOR przed wynikami badań. To zawsze rodzi spore kłopoty. My w takiej sytuacji musimy postawić na równe nogi wszystkie służby sanitarne, policję, dotrzeć do matki. To zawsze jest skomplikowana procedura logistyczna i ogromne niebezpieczeństwo dla naszego szpitala. W naszej placówce leczymy dzieci z chorobami onkologicznymi z całego regionu - wyjaśnia dr dr n. med. Karmen Czernia-Pokrywka.
– Obawa, że dziecko nie uzyska pomocy, to jedno. Ludzie ukrywają, że są chorzy są na kwarantannie lub ich bliscy chorują, bo obawiają się stygmatyzacji i ataków agresji. W każdej sytuacji związanej z ograniczeniem naszej wolności odgrodzenia nas od innych osób jest bardzo stresogenne. Co nie oznacza, że usprawiedliwia, to nasze zachowanie. Ukrywanie zakażeń jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem - mówi dr Teresa Sikora, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego.
SOR w Chorzowie zapewnia, że nikt nie zostaje odesłany z kwitkiem do domu. Apeluje do ludzi o odpowiedzialność za zdrowie i życie innych pacjentów. Jeśli poinformujemy, że możemy być nosicielami koronawirusa, to lekarze są w stanie się odpowiednio zabezpieczyć i odizolować nas od reszty, tak aby udzielić pomocy.
Pamiętajmy, że zatajanie przed lekarzami istotnych informacji, zwłaszcza teraz w czasie pandemii, na temat naszego i bliskiego na otoczenia zdrowia, możemy słono zapłacić. Osoba, która przebywa na kwarantannie, a zdecyduje się odwiedzić przychodnię lub poprosić o pomoc dla swoich bliskich, przyjeżdżając na SOR, zapłaci grzywnę wysokości 5 tys. złotych. Za oszukiwanie medyków grozi też kara więzienia oraz inni mogą domagać się od nas odszkodowania za to, że naraziliśmy go świadomie na zagrożenie zdrowia i życia.