Sceny jak z filmu sensacyjnego rozegrały się w Częstochowie. Policjanci wezwani do szpitalnej awantury zauważyli na parkingu ciężarówkę, a przy niej kilku awanturujących się mężczyzn. W kabinie siedział ranny 44-letni obywatel Ukrainy, który chwilę wcześniej wyłamał szlaban, by dostać się na teren placówki. To był dopiero początek historii, w której ofiara brutalnego pobicia sama okazała się mieć wiele na sumieniu.
Ucieczka ciężarówką do szpitala
Wszystko zaczęło się 11 listopada 2025 roku. Wtedy to w rejonie przejazdu kolejowego przy ulicy Kiedrzyńskiej 44-letni obywatel Ukrainy został siłą wciągnięty do samochodu. Oprawcy zawieźli go do garażu na Starym Mieście, gdzie rozpoczęła się gehenna. Jak ustalili śledczy, sprawcy bili go młotkiem, polewali wrzątkiem i grozili pozbawieniem życia. Następnie przewieźli go na teren prywatnej firmy na Zawodziu, gdzie został unieruchomiony i zamknięty w kontenerze.
Mężczyzna doznał licznych obrażeń, w tym złamania kości piszczelowej i poważnych oparzeń.
Mimo to wykorzystując chwilę nieuwagi napastników, zdołał się wyswobodzić. Wsiadł do zaparkowanej na placu ciężarówki i ruszył w stronę szpitala przy ulicy Mirowskiej, szukając ratunku. Nagrania z monitoringu pokazują, jak wjeżdża na teren placówki, taranując szlaban, a tuż za nim pojawiają się jego prześladowcy.
Siedmiu zatrzymanych za porwanie i tortury
Sprawą natychmiast zajęli się kryminalni z Częstochowy. Dzięki ich działaniom udało się zatrzymać siedmiu mieszkańców Częstochowy w wieku od 26 do 63 lat, podejrzanych o udział w porwaniu.
Przesłuchani przez prokuratora podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im przestępstw - informuje prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Prokurator przedstawił im zarzuty pozbawienia wolności połączonego ze szczególnym udręczeniem. Mimo że żaden z nich nie przyznał się do winy, sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu czterech z nich na okres trzech miesięcy. Jak informuje policja, za popełnione czyny grozi im nawet 25 lat więzienia.
Zobacz zdjęcia
Z ofiary stał się podejrzanym. Chodzi o narkotyki
W toku śledztwa na jaw wyszedł zaskakujący motyw działania sprawców. Okazało się, że motywem działania sprawców dręczenia Ukraińca były rozliczenia związane z obrotem narkotykami. Gdy 44-latek przebywał w szpitalu, przez całą dobę pilnowali go policjanci. Tuż po tym, jak 20 listopada został wypisany z oddziału, został natychmiast zatrzymany.
Prokurator postawił mu zarzut posiadania około kilograma narkotyków. Zastosowano wobec niego dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i zatrzymano mu paszport. Za posiadanie znacznej ilości narkotyków grozi mu kara do 10 lat więzienia.
Gdzie podziało się 5 kg marihuany?
Według nieoficjalnych informacji Ukrainiec nie rozliczył się ze swoimi oprawcami z co najmniej 5 kg marihuany. Śledczy ustalili, że blisko kilogram narkotyku dostarczył innemu mieszkańcowi Częstochowy. Co stało się z resztą narkotyków? Nie wiadomo. Sprawa ma charakter rozwojowy.