Afera mobbingowa w urzędzie miasta Rybnika
Cała sprawa zaczęła się miesiąc temu, gdy na jaw wyszło, że wysoki szczeblem urzędnik w rybnickim magistracie stosował mobbing wobec swojej pracownicy. Prezydent Rybnika powołał komisję antymobbingową, ale jej prace zostały zawieszone, bo domniemana ofiara mobbingu przestała przychodzić do pracy.
Nie czekając na wyjaśnienie sprawy przez komisję, Kuczera dyscyplinarnie zwolnił swojego współpracownika. Jak tłumaczył, wpływ na jego decyzję miały "dodatkowe informacje od pracowników". I cały czas podkreślał, że o żadnym mobbingu wcześniej nie wiedział, a urząd miasta nigdy nie przegrał sprawy o mobbing.
Sąd nakazał Pruszczyńskiemu przeprosić Kuczerę na kartce
Na to zareagował Tomasz Pruszczyński, lider Lepszego Rybnika i kandydat na prezydenta miasta Rybnika. Portal rybnik.com.pl opisał konferencję prasową, podczas której Pruszczyński stwierdził, że w urzędzie były już próby zamiecenia mobbingu pod dywan. Powoływał się przy tym na historię urzędnika, który miał posądzić urząd o mobbing, wygrać sprawę i otrzymać 12 tys. zł odszkodowania.
Piotr Kuczera zarzucił mu kłamstwo i skierował sprawę do sądu. 3 kwietnia Sąd Okręgowy w Rybniku wydał postanowienie, w którym zakazał Tomaszowi Pruszczyńskiemu "rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat wnioskodawcy Piotra Kuczery, insynuujących jakoby poświadczył on nieprawdę poprzez poinformowanie opinii publicznej o tym, że Urząd Miasta w Rybniku nigdy nie był stroną postępowania sądowego, którego przedmiotem były roszczenia pracownika w związku z mobbingiem".
Ponadto sąd nakazał, by Pruszczyński sprostował nieprawdziwe informacje, publikując stosowną informację w telewizji TVT i na portalu rybnik.com.pl. Musi on także przeprosić Kuczerę na piśmie i wpłacić 10 tys. zł na konto Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego we Wrocławiu.
Smutne jest to, że kampania wyborcza w Rybniku przebiega ten sposób, na zasadzie informowania opinii publicznej o rzeczach, które nie miały miejsca. Źle się dzieje, jeżeli osoby, które rzeczywiście czują się poszkodowane są wykorzystywane w życiu politycznym, bo nie o to chodzi w kampaniach wyborczych. Chodzi o pewną czystość zasad, czystość gry i myślę, że dzisiejsze postanowienie sądu o tym w sposób jasny mówi - stwierdził Piotr Kuczera podczas briefingu prasowego.
Pruszczyński nadal stoi przy swoim i nazywa Kuczerę "kłamcą"
Jak donosi lokalna "Wyborcza", wszystkiemu przysłuchiwał się na miejscu Tomasz Pruszczyński, który od razu chciał odnieść się do sprawy. Przyznał dziennikarzom, że nie był na sali sądowej i nie zna wyroku. Bronił się, że zbyt późno się dowiedział o rozprawie, a co za tym idzie - nie miał możliwości obrony. Zapowiedział też, że odwoła się od postanowienia sądu.
To jest właśnie najgorsze, że mamy takiego prezydenta menadżera do którego przychodzą ludzie, mówią o bardzo poważnych sprawach, a on nie reaguje. Nie reagował w przypadku tej pani, która podała sprawę do prokuratury (...) Generalnie pan prezydent jest kłamcą, wiedział o mobbingu, jest bardzo słabym menadżerem, ponieważ nie potrafi zarządzać takimi sprawami - zakończył Pruszczyński, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".