Leszek Sobski spełnił marzenie po 16. latach
W Tarnowskich Górach przy ulicy Starowapiennej Leszek Sobski prawie codziennie przez 16 lat dążył do spełnienia swojego marzenia. Tarnogórzanin marzył o wybudowaniu własnego jachtu. Do tego przedsięwzięcia zwerbował dwóch swoich znajomych. I tak w styczniu 2009 roku rozpoczęły się prace.
Razem z żoną Bożeną jesteśmy pasjonatami żeglarstwa. Początkowo wiele lat temu żeglowaliśmy na Mazurach, jednak gdy na wodach zaczęło się robić ciasno, przenieśliśmy się na morze. Jednak po kilku latach razem ze znajomymi postanowiliśmy, że nie będziemy już korzystać z czarterowych jachtów, tylko wybudujemy swój własny. Zaczęło się od projektu, później nabyliśmy prawa autorskie i jakoś to poszło - mówi dla "ESKI" Leszek Sobski.
Budowa kadłubu (nie jest jeszcze jachtem pełnomorskim) jak wspomina tarnogórzanin, rozpoczęła się krótko po zakończonym remoncie domu pana Leszka. Wówczas na przydomowym ogródku postawiono tunel foliowy, który normalnie wykorzystywany jest do uprawy pomidorów lub też ogórków. Tunel ten ułatwił początkowe etapy budowy drewnianego jachtu. W pierwszych miesiącach dno jachtu obrócone były do góry dnem, w ten sposób tarnogórzanin ułatwił sobie jego budowę. W dalszych etapach kadłub został postawiony już do wyjściowej pozycji.
Zobaczcie zdjęcia jachtu Leszka Sobskiego w galerii.
Jacht z Tarnowskich Gór wypłynie na morze w roku swojej dojrzałości
Choć budowa jachtu trwała 16 lat kalendarzowych, to prace nie były prowadzone codziennie. Leszek Sobski wyliczył, że jego budowa przy ośmiu godzinach pracy dziennie zajęłaby jakieś trzy lub cztery lata. Jednak w przypadku tarnogórzanina nie było to możliwe, ze względu na jego pracę zawodową. Co ciekawe jacht prawdopodobnie wypłynie na pełne morze w roku jego "dojrzałości".
19 grudnia kadłub zostanie przetransportowany do stoczni w Szczecinie. Tam 21 grudnia rozpoczną się "drobne" prace, takie jak: montaż kilu, silnika, wykonanie steru i instalacji wewnętrznych – elektrycznej, hydraulicznej, zasilania w wodę słodką. Etap ten zajmie około dwóch lat, w związku z czym planujemy wypłynąć naszym "dzieckiem" w 2026 roku - zdradza Leszek Sobski.
Polecany artykuł:
Warto wspomnieć o tym, że 12-metrowy kadłub trafi do stoczni, która wybudowała kajak dla Aleksandra Doby - podróżnika który samotnie przepłynął jako pierwszy Atlantyk kajakiem. Jego transport, ze względu na rozmiar, będzie odbywał się przez dwie noce. W chwili przewożenia ze względu na 4-metrową szerokość zajmie dwa pasy ruchu.
Kadłub nie otrzymał jeszcze nazwy. Choć Leszek Sobski zaznacza, że rok zakończenia jego budowy, zbiegnie się z obchodami 500-lecia Tarnowskich Górach. W związku z czym nazwa prawdopodobnie będzie nawiązywać do rodzinnego miasta.
Pan Leszek podsumował też koszty budowy swojego "marzenia". Zdradził, że koszty materiały wyniosły tyle, ile kosztuje nowy stoczniowy jacht. Zatem można się domyślić, że jego budowa kosztowała krocie. Jednak, jak zaznacza tarnogórzanin, było warto.
Gdybym z początku wiedział, że proces ten będzie trwał 16 lat, to bym się nad tym dłużej zastanowił - podsumowuje.