WIADOMOŚCI

Sytuacja powodziowa w Czechowicach-Dziedzicach nadal zła. Strażacy wypompowują wodę z marnymi efektami, bo rozlewisko jest ogromne ZDJĘCIA

W Czechowicach-Dziedzicach trwa akcja wypompowywania wody z zalanych terenów. Nadal zatopiona jest część gminy. Sytuacja jest poważna, bo do wody przenikają zanieczyszczenia.

W Czechowicach-Dziedzicach trwa akcja wypompowywania wody z zalanych terenów. Pod wodą w dalszym ciągu jest część gminy. Na miejsce ściągane są jednostki straży pożarnych z całego regionu, bo im dłużej woda stoi, a w niej martwe zwierzęta, zebrany przez żywioł z gospodarstw rolnych obornik i inne zanieczyszczenia, tym większe zagrożenie dla mieszkańców. 

Na miejscu pomagają między innymi jednostki z Żor, Katowic, Chorzowa.

- W akcję na terenie Czechowic zaangażowany jest praktycznie cały Śląsk. Musimy sobie pomagać, żeby jak najszybciej wypompować wodę, aby mieszkańcy mogli rozpocząć działania do normalnego funkcjonowania. - informował nas starszy kapitan Bartłomiej Ćwiertnia z Jednostki ratowniczo Gaśniczej nr 2 PSP w Bielsku Białej.

W rejonie rozlewiska przy ulicy Waryńskiego, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza pracują również strażacy z PSP w Żywcu.

- Teraz potrzeba siły do pracy i sprzętu. Przez 24 godziny udało się nam wypompować tylko 30 centymetrów wody, ale rozlewisko jest bardzo duże - mówił młodszy aspirant Grzegorz Jurasz - Pomagają ochotnicy, WOT, policja, ratownictwo medyczne. Na miejscu są wszystkie służby - dodał.

Wypompowywanie wody może potrwać jeszcze kilka dni, pod warunkiem, że nie spadnie deszcz.

Trudna sytuacja jest tez przy ulicy Wierzbowej. Nasi reporterzy spotkali tam mieszkańców, którzy obserwują sytuację i wspominają koszmar z przed dwóch dni. 

- Sąsiedzi jechali i trąbili, całą noc mieliśmy tu pełno wody. Kontrolowałam, obserwowałam i nagle jedzie sąsiadka i trąbi jak nie wiem. Usłyszałam szum wody. Ubrałam się i szybko wybiegłam z domu. Zadzwoniła, żebyśmy uciekali autami. Pojechaliśmy i gdy wróciliśmy była już masa wody (...). Nagle chlusnęło i potem już straż pożarna nas zbierała. No i zaczęła się cała ewakuacja. To była jakaś 3 czy 4 rano. Woda jest gorsza, niż w 2010, bo nie było takiego gnoju i smrodu jak teraz. - powiedziała jedna z mieszkanek zalanej ulicy Wierzbowej.

Dominik Kawalerek, również mieszkający na Wierzbowej liczy, że już dziś dostanie się do domu.

- Wody było koło 1,2m. W domu jeszcze nie byłem, próbujemy odpompowywać wodę. Wejdziemy i zobaczymy jak tam będzie. (...) Rodzina wyjechała, tu się nie da mieszkać, kanalizacja nie działa, prądu nie ma. (...) Jak się to zaczęło to w 1,5 godziny było wszystko zalane. O godzinie 8 nie było co ratować. Uciekliśmy łódką, która przypłynęli strażacy. W 2010 było to samo, teraz czeka nas remont. - powiedział mężczyzna.

Stanisław Mucha mieszkający przy ulicy Weneckiej codziennie sprawdza sytuację na pobliskich ogródkach działkowych. Jego działka znalazła się pod 2,5 metrową wodą.

- Woda opadła o jakieś 70 cm, myślę, że do piątku czy soboty będzie można tam wejść. (...) Woda się przelała przez wały i ogromna woda przyszła i zalała wszystko. Powyżej ludzie uciekali, bo ich zalewało. Na Weneckiej na podwórku woda stała, ją straż pompowała, ale domu nie zalało. - powiedział naszej reporterce.

Powódź w Czechach. Przerwane wały zalewają Jesenik i Ostrawę. Zobacz ZDJĘCIA: