Co to są Beboki? To stworzenia mieszkające na Śląsku, które upodobały sobie straszenie dzieci. Są małe, kudłate, chodzą z czerwonym worem na plecach i laską w ręce. Szczególną uwagę poświęcają niegrzecznym maluchom. Takich to Beboki porywają i w razie potrzeby wymierzają karę, by raz na zawsze nauczyć dobrego zachowania. Potrafią napędzić niezłego stracha.
Ale prawda jest taka, że Beboki tylko udają straszne po to, by ludzie dawali im spokój. Jeśli im się przyjrzeć z bliska, to są to sympatyczne stwory, które żyją wśród nas, mają takie same problemy i przywary co my. Dziś coraz chętniej pokazują się światu, czego dowodem są figurki Beboków, pojawiające się co rusz w Katowicach.
Ich twórca, artysta Grzegorz Chudy z Nikiszowca, wie o śląskich Bebokach najwięcej. Na naszą prośbę zgodził się uchylić rąbka tajemnicy na temat świątecznych zwyczajów tych małych, kudłatych stworów.
- Jakby nie było, Beboki mają to do siebie, że nie były to jakieś specjalnie pobożne stworzenia, wszak ich źródła szukać możemy w słowiańskiej demonologii. Dlatego dawno, dawno temu Beboki obchodziły święta, ale nie były one związane ze świętami Bożego Narodzenia. Świętowano wówczas nadejście Nowego Roku - oto bowiem kończyło się panowanie nocy, a zaczynało się panowanie dnia. Ale dzisiaj Beboki otworzyły się nieco na ludzi i z wielką ciekawością zaczęły obserwować, co też się takiego dzieje w ludzkim świecie. I jeśli wierzyć w to, co mówią stwory między sobą, powoli zaczęły też przyjmować pewne, ludzkie zwyczaje - opowiada Grzegorz Chudy.
Śląskie Beboki uwielbiają słodkości, ale jeszcze bardziej - święty spokój
Czy zatem, śladem ludzi, Beboki przygotowują się jakoś specjalnie do świąt? Sprzątają mieszkanie na wyścigi, stroją się na kolację, szykują dwanaście potraw na stół?
- Nic nie robią i to jest najpiękniejsze, ponieważ ze wszystkich świętych związanych ze świętami Beboki najbardziej lubią święty spokój - śmieje się Chudy.
Wiadomo jednak, że najbardziej Beboki z Katowic cieszy strojenie choinki. Ale plotka niesie, że te małe stwory napotykają trudności z wtarganiem wielkiego drzewa na strych, dlatego gromadzą się przy jednym, upatrzonym, wspólnym świerku. W wigilijną noc spotykają się i razem podziwiają, jak pięknie jest przystrojony i jak cudnie się świeci.
- Ale ludzie są w tym czasie zajęci własną kolacją, dlatego żaden ich jeszcze nigdy nie widział - mówi Grzegorz.
No właśnie, a co Beboki podają na wigilijną kolację?
-To są pieruńskie maszketniki i lecą głównie na to, co słodkie. Na stole leżą więc moczka, makówki, bombony i to w ilościach zdecydowanie hurtowych. Ze słonych potraw raczej nic, są takie co się na pierogi chycą. Znajdą się też pojedyncze stwory, co nie pogardzą fasolą z kapustą i grzybami. Ale głównie im słodkości w głowie - wyjaśnia Grzegorz Chudy.
Beboki z Katowic nie śpiewają, a już na pewno nie "Last Christmas"
Beboki spędzają święta Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie. Trzymają się razem, bo ludzi dalej nieco się boją. Dawniej, jak je jakiś dorosły zauważył, to od razu zamykał w krauzie. Dziś już tak nie jest, ale przezorne Beboki wolą przebywać w dużych grupach.
Zwykle odwiedza ich Skarbnik, który wraca z szychty w kopalni. Czasem wpada też Heksa, ale nie zostaje na długo, bo musi wracać do knucia cichych planów.
Oczywiście nie może zabraknąć prezentów. Ale w przeciwieństwie do ludzi, śląskie Beboki nie wpadają w zakupowy szał i nie lecą na oblężenie galerii handlowej.
- Zgodnie ze zwyczajem, każdy Bebok jakiemuś innemu Bebokowi przygotowuje specjalnego, dużego, świątecznego piernika. I nigdy nie wiadomo, od którego Beboka się dostanie prezent, a co za tym idzie - jakiego piernika się otrzyma. Dlatego każdy stworek stara się jak może, by zrobić najpiękniejszego pierniczka - mówi Grzegorz Chudy.
Nie wiadomo jednak, czy Beboki śpiewają kolędy podczas świąt. Nikomu jeszcze nie zdarzyło się ich usłyszeć.
- Ale podobno są odporne na "Last Christmas" - śmieje się Chudy.