Przypominamy: do tragedii doszło 31 lipca 2021 roku ok. 6 rano w Katowicach.
Na przystanku autobusowym przy ul. Mickiewicza rozpętała się bójka, która po chwili przeniosła się na ulicę. Między bijących się mężczyzn wskoczyła Basia Sz., która chciała ich rozdzielić. W międzyczasie do zatoki przyjechał autobus linii 910. Kierowca Łukasz T. (31 l.) nagle ruszył do przodu i wciągnął dziewczynę pod koła. Jeden z mężczyzn, który też znajdował się przed maską, zdążył uskoczyć. Pozostali rozeszli się na boki, a kierowca odjechał z miejsca zdarzenia. Przez blisko 200 metrów wlókł ciało Basi. 19-latka nie miała najmniejszej szansy na przeżycie.
Sprawca został zatrzymany przed zajezdnią. Przed sądem odpowiada za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa dwóch innych osób. Łukasz T. zeznał, że ruszył z zatoki, bo bał się, że agresywna grupa go zaatakuje. Polsat podał, że w jego krwi wykryto obecność silnych leków opioidowych. Kierowca twierdził też, że dopiero po zatrzymaniu przez policjantów dowiedział się, że doszło do potrącenia.
"Jak ruszyłem autobusem, to przed nim było pusto. Nikt mi nie zwrócił uwagi na to, że na kogoś najechałem. Myślałem, że ktoś widział jak przejeżdżam tę dziewczynę. Zastanawiałem się, dlaczego nikt mnie nie poinformował" - tłumaczył na pierwszej rozprawie.
Śledczy zebrali ogromny materiał dowodowy, w tym nagrania z miejsca zdarzenia. Przeprowadzono także eksperyment procesowy, uzyskano opinie kilku biegłych. W październiku zeszłego roku rozpoczął się proces Łukasza T.
Łukasz T. wciągnął 19-letnią Basię pod koła autobusu. Podczas procesu pokazano nagranie
Podczas poniedziałkowej rozprawy (06.02) na sali sądowej pokazano nagranie z wypadku. Relację zdawali pasażerowie autobusu linii 910. Jak relacjonuje "Dziennik Zachodni", jeden ze świadków stwierdził, że nikt nie próbował się dostać do środka pojazdu.
- Była bójka i zamieszanie pomiędzy osobami znajdującymi się na jezdni. Nie atakowały autobusu ani kierowcy, w momencie, w którym miało dojść do potrącenia, pobliskie osoby zwróciły uwagę na pojazd i sygnalizowały kierowcy zatrzymanie się - mówił Robert P., pasażer feralnego kursu.
Wedle relacji świadka, ktoś zapukał w drzwi autobusu, prosząc kierowcę o to, by się zatrzymał. Prawdopodobnie doszło do tego już po tym, gdy autobus wciągnął dziewczynę pod koła. Świadek określił postawę Łukasza T. jako niewzruszoną.
Prokuratura poprosiła o puszczenie nagrań z chwili wypadku. Dla pasażerów autobusu obecnych na sali był to bardzo trudny moment. Wedle relacji "Dz", niektórzy z nich poprosili o wyłączenie głosu. Słychać było bowiem przeraźliwy krzyk. Łzy spłynęły po twarzy ojca Basi, będącego oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie.
- Słyszałam krzyki „zatrzymaj się”, ale nie pamiętam, czy dochodziły z zewnątrz, czy ze środka. Nie słyszałam innych odgłosów poza krzykiem i stukaniem - opowiadała z kolei Adrianna P., kobieta, która była świadkiem zdarzenia.
Oskarżony Łukasz T. o wypadku na Mickiewicza w Katowicach: "Tłum gonił mnie i autobus"
Podczas rozprawy Łukasz T. zadawał świadkom pytania. Chciał wiedzieć, dlaczego nikt mu nie powiedział, że potrącił dziewczynę.
"Działo się to wszystko tak dynamicznie. W ciągu paru sekund postanowiłem pojechać na zajezdnię. Pasażerowie jechali ze mną. Stwierdziłem, że lepiej ich zabrać na zajezdnię. Mamy tam ochroniarzy, jest tam bezpieczniej, żeby zareagować. Tłum gonił mnie i autobus, dlatego chciałem szukać pomocy w zajezdni" - relacjonował w sądzie.
Łukaszowi T. grozi dożywocie.