Jak poinformował w niedzielę zespół prasowy śląskiej policji, funkcjonariusze drogówki chcieli zatrzymać do rutynowej kontroli drogowej kierującego seatem. Ten na widok mundurowych dodał gazu i zaczął uciekać. Policjanci rozpoczęli pościg. Kierowca w dalszym ciągu nie zatrzymywał się, a swoją jazdą stwarzał zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego. Gdy wjeżdżał na rondo, zahaczył o wysepkę i z impetem wjechał w barierki. W tył seata uderzył policyjny radiowóz. Wtedy kierowca wyskoczył z auta i zaczął uciekać w stronę pobliskiego parku. Mundurowi pobiegli za nim, jednak nie udało się im go dogonić.
Okazało się, że w samochodzie jechała także kobieta ze swoim trzyletnim synkiem. Świadek wziął na ręce chłopczyka i kazał kobiecie czekać na przyjazd policjantów. Kobieta uciekła pozostawiając dziecko, ale po kilkunastu minutach powróciła na miejsce zdarzenia i zgłosiła się do policjantów.
Dziecko z matką pojechało do szpitala na konsultację lekarską. Wymagali jej także dwaj funkcjonariusze ruchu drogowego. Nie odnieśli jednak poważniejszych obrażeń i zostali zwolnieni do domów. Dziecku również nic się nie stało, jednak nie zostało przekazane matce. "Ze względu na postawę kobiety, która bezpośrednio po zdarzeniu nie zapewniła synowi opieki, trzylatek został przekazany interwencyjnie do placówki opiekuńczo wychowawczej" – poinformowała PAP oficer prasowa siemianowickiej policji komisarz Tatiana Lukoszek.
Dodała, że matka w chwili zatrzymania nie była pod wpływem alkoholu, pobrano jednak od niej materiał do dalszych badań. Po zakończeniu przesłuchania została zwolniona.
Trwają poszukiwania 25-letniego kierowcy – jej partnera. Za niezatrzymanie się do kontroli drogowej grozi mu nawet 5 lat więzienia. Niewykluczone, że matka chłopczyka usłyszy zarzut za narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia.