Do zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie na terenie giełdy samochodowej przy ul. Kujawskiej w Gliwicach, gdzie odbywała się kolejna edycja popularnych zawodów Wrak-Race. To impreza, która przyciąga miłośników motoryzacji i adrenaliny, a jej główną ideą są wyścigi starych, często mocno wysłużonych samochodów. Niestety, tym razem emocje sportowe ustąpiły miejsca dramatycznym chwilom.
Dramatyczne chwile podczas Wrak-Race. Co dokładnie stało się w Gliwicach?
Jak informuje policja, zgłoszenie o wypadku służby otrzymały po południu.
Podczas wyścigów Wrak-Race z jednego z samochodów, z toyoty yaris, urwało się koło i uderzyło w kobietę stojącą nieopodal ogrodzenia składającego się z opon i taśm - relacjonowała nadkomisarz Marzena Szwed z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach, cytowana przez PAP.
Siła uderzenia musiała być znaczna, ponieważ 33-letnia kobieta doznała obrażeń wymagających natychmiastowej interwencji medycznej. Na miejsce wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które przetransportowało ranną do szpitala.
Wrak race: samochodowe zawody odbywają się w całym kraju
Zobacz zdjęcia
Policja bada przyczyny wypadku. Kto zawinił na torze?
Na miejscu zdarzenia przez wiele godzin pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej. Zabezpieczono ślady, przeprowadzono oględziny z udziałem technika kryminalistyki oraz biegłego. W czynnościach uczestniczył także prokurator. Funkcjonariusze zabezpieczyli dokumentację organizatora imprezy oraz przesłuchali świadków tego nieszczęśliwego zdarzenia.
Kierujący toyotą yaris, z której oderwało się koło, to 40-letni mężczyzna. Jak wykazało badanie, był trzeźwy. -Kwestia odpowiedzialności zostanie rozstrzygnięta po zakończeniu wszystkich czynności procesowych i ocenie materiału dowodowego - zaznaczyła rzeczniczka gliwickiej policji.
Śledczy będą musieli teraz dokładnie zbadać stan techniczny pojazdu, sposób jego przygotowania do zawodów, a także ocenić, czy zabezpieczenia dla publiczności były wystarczające.
Marcin Klukowski, organizator Wrak-Race Silesia, w rozmowie z Polską Agencją Prasową nie krył zaskoczenia całym zdarzeniem. Podkreślił, że to pierwszy tak poważny incydent w kilkunastoletniej historii tej imprezy w regionie.
Nigdy nie mieliśmy żadnych uwag. Samochody na zawody są transportowane na lawetach, dbamy i względy bezpieczeństwa. Ten wypadek to nieprawdopodobny zbieg okoliczności - powiedział Klukowski.
