Skandal w Tychach. Pan Henryk umiera na raka. Kareta nie ma go dokąd zawieźć
Przerażającą historię ujawnił poseł Michał Gramatyka. Parlamentarzysta poinformował. że system opieki zdrowotnej w Polsce zaczął się walić. Dlaczego? Pan Henryk. mieszkaniec Tychów, choruje na raka. W niedzielę, 1 listopada przyjechało do niego pogotowie, ale lekarz stwierdził że musi go zostawić w domu, bo NIE MA DOKĄD go zawieźć.
- Po 2 godz stałych konsultacji ze "wszystkimi świętymi" nie ustaliłem nic - alarmuje Michał Gramatyka.
ZOBACZ TAKŻE: Katowice: W Międzynarodowym Centrum Kongresowym powstaje ogromny szpital
Dlaczego choremu na raka panu Henrykowi załoga pogotowia nie była w stanie pomóc? Jak informuje Michał Gramatyka, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny Megrez w Tychach nie może przyjąć pacjenta, bo COVID. Pan Henryk nie może też zostać przyjęty do hospicjum w Tychach, bo tam potrzeba skierowania i negatywnego testu na CoVid. I paru dni czekania...
- Skierowania wystawia lekarz rodzinny ale do niego nie da się dodzwonić. Wymazobus też nie przyjedzie do Pana Henryka bo ten nie zejdzie na dół żeby się przetestować. Jest zbyt słaby - relacjonuje Michał Gramatyka.
- Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach też rozkłada ręce i mówi że ambulanse czekają po kilka godzin na przyjęcie pacjentów z bezpośrednim narażeniem życia. I ja ich rozumiem - dodaje poseł.
ZOBACZ TAKŻE: Dziecięcy OIOM szpitala w Chorzowie wznowił pracę
Brak miejsc w szpitalach przez koronawirusa?
Niestety okazuje się, że takie historie jak te pana Henryka zdarzają się coraz częściej. Brak miejsc w szpitalach, problemy ze skontaktowaniem się z lekarzem rodzinnym, nieoczywiste wyniki testów na koronawirusa. Taka jest niestety codzienność podczas pandemii. Dowodzi temu historia przytoczona przez Annę Kołodziejską-Miętus.
"Tata choruje na raka płuc nie chodzi już. Został skierowany do hospicjum. Przyjechał wymazobus. Wynik nie jednoznaczny. Wiec nie może iść do hospicjum trzeba odczekać. Pogotowie nie przyjedzie bo po 2 godzinach przywiozą go z powrotem do domu z powodu braku miejsc. Podobno do hospicjum również wracają po 2 godzinach, bo nie ma miejsca. Rodzice zostali bez pomocy. Wiec niech mi ktoś wytłumaczy. Było 6 miesięcy na przygotowanie się. Rozumiem, ze ludzie maja umierać, bo dla nich nie ma miejsca w szpitalach. To się w głowie nie mieści" - pisze pani Anna.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zabrze: Cmentarze zamknięte dla ludzi, więc na nekropolię weszły... dziki [FOTO]