Katowice: rodzina wikariusza po wybuchu w Katowicach szuka swoich kotów
W piątek, 27 stycznia, o godz. 8:30 doszło do wybuchu w budynku plebanii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach. Kamienica runęła jak domek z kart. Wewnątrz budynku w chwili tragedii przebywało dziewięć osób, dwie z nich - zginęły pod gruzami.
W trakcie akcji ratowniczej strażacy po czterech godzinach od zawalenia się budynku, wyciągnęli malutkiego pieska. Maksiu, dochodzi do siebie w szpitalu kliniki weterynaryjnej w Brynowie.
Dzień po wybuchu rozpoczęły się natomiast gorączkowe poszukiwania kotów wikariusza, którego rodzina ucierpiała w wybuchu. Jego córki, 5-letnia Małgosia i 3-letnia Diana, są bardzo związane ze zwierzakami. Po wybuchu, gdy straż pożarna wyprowadzała rodzinę z budynku, koty wciąż pozostawały w środku.
- Nasze kotki! Proszę, ludzie znajdźcie je!!! - zaapelowała do mieszkańców Szopienic żona wikariusza. Kotki mają obróżki z imionami i numerami. Zwierzęta mają także chipy.
Jednego kota udało się już znaleźć
W poniedziałek - 30 stycznia - udało się odnaleźć biało-czarnego Milusia, kotka, którego rodzina wzięła ze schroniska. Kotek był schowany w szafie pod gruzami. Odnaleźli go przedstawiciele katowickiego TOZ-u i bezpiecznie w transporterze zawieźli do kliniki na badania.
Wciąż trwają jednak poszukiwania szarego kota o imieniu Szarotka. Kicia była widziana pod jednym z samochodów w pobliżu zawalonej kamienicy, jednak nie udało się jej złapać i uciekła w popłochu. Kot może ukrywać się w piwnicach.