"Przysięgam, że jestem niewinna". Głośny proces matki oskarżonej o zabójstwo 2-letniego syna dobiegł końca

Zakończył się proces apelacyjny Magdaleny W.-S., oskarżonej o zabójstwo swojego dwuletniego synka Marka. Prokuratura żąda dla niej dożywocia, obrona domaga się uniewinnienia. Matka do końca utrzymuje, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi ostateczny wyrok w przyszłym tygodniu.

Przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach dobiegł końca proces Magdaleny W.-S., która w pierwszej instancji została skazana na 15 lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojego syna. Od wyroku odwołały się obie strony. Prokuratura domaga się zaostrzenia kary do dożywocia, z kolei obrońca kobiety wnosi o jej uniewinnienie. Dziś odbyły się mowy końcowe, a oskarżona po raz ostatni zabrała głos. Sąd ogłosi prawomocny wyrok w tej wstrząsającej sprawie w najbliższy wtorek.

Do tragedii doszło w maju 2022 roku. Według prokuratury matka miała zatkać usta i nos dwuletniego Marka, doprowadzając do jego uduszenia. Magdalena W.-S. od początku nie przyznaje się do winy, twierdząc, że doszło do nieszczęśliwego wypadku podczas zabawy jej synów, a ona w tym czasie spała.

Wypadek przy zabawie czy celowe działanie? Dwie wersje wydarzeń w sądzie

Argumenty obu stron procesu apelacyjnego są skrajnie różne. Obrońca oskarżonej, mecenas Grzegorz Skraburski, podkreślał w mowie końcowej, że sprawa ma charakter poszlakowy.

Wysoki sądzie, sam proces jawi się niewątpliwe jako poszlakowy. Nie ma żadnych bezpośrednich dowodów na winę oskarżonej. (...) Nie było przecież świadków tego wydarzenia. W mieszkaniu znajdowały się tylko trzy osoby - oskarżona i dwójka jej dzieci. Sąd oparł się w głównej mierze na opinii biegłej, która to opinia, zdaniem sądu pierwszej instancji, miała być jednoznaczna. Jednak w tej opinii są same rozbieżności - podkreślał. 

Z kolei prokurator Aleksander Duda argumentował, że zebrany materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na winę matki. Podkreślił, że biegli kategorycznie wykluczyli wersję o nieszczęśliwym wypadku. Zwrócił także uwagę na zeznania świadków, w tym ratowniczki medycznej i policjantki, które były na miejscu zdarzenia. Reakcje oskarżonej wydawały się jej być teatralne – cytował zeznania funkcjonariuszki prokurator. Kluczowe miały być jednak spontaniczne słowa starszego brata ofiary, Wiktora, który w rodzinie zastępczej miał powiedzieć, że "mama zrobiła krzywdę Mareczkowi".

"Przysięgam, że tak było". Emocjonalne słowa oskarżonej matki

Na koniec głos zabrała sama oskarżona. Magdalena W.-S. po raz kolejny ze łzami w oczach zapewniała o swojej niewinności.

Wysoki sądzie, wiem, jak sytuacja wygląda, jakie są dowody, ale przysięgam, że jestem niewinna, że krzywdy nigdy bym nie zrobiła synowi. (...) Jestem osobą nerwową, mam skłonności do agresji, ale nie pozbawiła bym życia syna - mówiła w sądzie. 

Kobieta podtrzymała swoją wersję wydarzeń, według której spała, gdy doszło do tragedii. Winą za nieszczęście obarczyła zabawę dzieci.

Ja spałam. Nie wiem, co się stało, zapytałam starszego syna, syn mi powiedział, że bawił się z bratem i że zamknął brata w narożniku. I to się stało. Przysięgam. Przysięgam, że tak było. Nie chcę, żeby wina spadła całkowicie na synka Wiktora. To jest tylko dziecko. (...) Oni się bawili. Ja spałam. Proszę o uniewinnienie - zakończyła Magdalena W.-S.

Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadnie w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach w przyszły wtorek.

Śląsk Radio ESKA Google News