Postrzelił brata i zbiegł. Ukrył się przed policją w domu
We wtorek, 5 sierpnia około godziny 9:20 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Kłobucku otrzymał zgłoszenie o postrzeleniu mężczyzny w miejscowości Iwanowice Małe. Na miejsce natychmiast skierowano patrol, który potwierdził zdarzenie. Ofiarą był 39-letni mieszkaniec tej miejscowości, spokrewniony z napastnikiem.
Policja rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą, w którą zaangażowano funkcjonariuszy z wielu jednostek – m.in. z Katowic, Częstochowy, Bielska-Białej – oraz przewodnika z psem tropiącym. Dzięki współpracy i sprawnym działaniom służb, 34-letni podejrzany został zatrzymany przez funkcjonariuszy Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji z Katowic.
Na miejscu zdarzenia prowadzone były czynności pod nadzorem prokuratora, które trwały do późnych godzin wieczornych. Zatrzymany w środę, 6 sierpnia usłyszy zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Zobaczcie zdjęcia z policyjnej akcji w galerii.
Co wiadomo o Piotrze K. z Iwanowic Małych?
Mężczyzna, który postrzelił swojego brata - Łukasza K, został zatrzymany o godzinie 13:40 w domu rodzinnym. Sprawcą zdarzenia jest 34-letni Piotr K. Jak ustalił "Super Express" w domu braci w minionych dniach policja interweniowała kilka razy.
Od trzech dni bili się non stop. Policja jeździła tam i z powrotem – mówi "SE" jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy Iwanowic Małych byli w szoku po wydaniu policyjnego komunikatu. Taka sytuacja w tej małej wsi miała miejsce po raz pierwszy. - Ja nic nie słyszałam, choć byłam na ogródku. Dopiero potem usłyszałam syreny, policję. Potem przyszła informacja, że mamy zostać w domach, pozamykać się, choć do mnie nie bezpośrednio od policji, ale od innych mieszkańców. Takiej sytuacji nigdy u nas nie było. Trochę strachu jest – mówiła "Super Expressowi" jedna z mieszkanek Iwanowic Małych.
Natomiast "Fakt" ustalił, że Piotr K. miał kiedyś problemy z narkotykami i siedział w więzieniu. Po wyjściu zza krat pracował jako kierowca busa. - Regularnie jeździł za granicę, do Ukrainy. Kiedy wracał, po kilku tygodniach w podróży, zaczynał szaleć. Policja była do domu braci wzywana regularnie. Teraz było podobnie, mężczyzna w niedzielę zjechał do domu. I od razu zaczęły się awantury - podaje "Fakt".
