Piast Gliwice zremisował z Lechem Poznań, chociaż mógł wygrać nawet 2:0. W 64 min. Patryk Dziczek nie wykorzystał rzutu karnego dla Piasta. Bramkarz Lecha Filip Bednarek obronił.
Po ostatnim gwizdku sędziego ponad 5 tys. widzów opuszczało stadion Piasta z dużym poczuciem niedosytu. Piast był wyraźnie lepszy, lecz momentami tracił kontrolę nad meczem. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry drużyna straciła bramkę. Lechici uratowali punkt w doliczonym czasie, kiedy precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego wynik ustalił Kwekweskiri.
Kibice na meczu Piast - Lech
Zobacz zdjęcia
Gospodarze chcieli zatrzymać rozpędzonego „Kolejorza”, który w czwartek pokonał szwedzki Djurgardens IF Sztokholm 2:0 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Konferencji, i wygrać trzecie ligowe spotkanie z rzędu.
Obrońca Piasta Ariel Mosór zapowiadał, że wraz z kolegami poszuka słabych punktów rywala. Udało się o tyle, że gospodarze zdobyli punkt. Gliwiczanie co prawda wydostali się ze strefy spadkowej, ale od zapewnienia sobie utrzymania dzieli ich wciąż wiele. Lechici z kolei walczą w ekstraklasie o medale, tym niemniej ich trener John van den Brom dokonał siedmiu zmian w wyjściowym składzie w porównaniu z czwartkowym spotkaniem.
Goście byli w niedzielne popołudnie wspierani przez niemal tysięczną, dobrze zorganizowaną grupę swoich fanów, którzy już w 5. minucie mieliby powody do radości, gdyby Filip Marchwiński z bliska trafił do bramki rywali po podaniu Mikaela Ishaka.
Gliwiczanie odpowiedzieli strzałem Damiana Kądziora zza pola karnego w słupek. Tak samo zakończyło się uderzenie Michała Skórasia z ostrego kąta po drugiej stronie boiska.
W drugiej części też początkowo niewiele się działo na nierównej, mocno posypanej piaskiem murawie. Po kwadransie szkoleniowiec gości zdecydował się na potrójną zmianę, a chwilę później jego zespół przegrywał. Po faulu Joao Amarala (który chwilę wcześniej wszedł na boisko) na Arkadiuszu Pyrce sędzia podyktował rzut karny dla Piasta. Bramkarz Lecha obronił uderzenie Patryka Dziczka, ale wobec dobitki Michała Chrapka był bezradny.
Gra nabrała „rumieńców”. Poznaniacy ruszyli do przodu, a kolejna akcja gliwiczan zakończyła się strzałem Kamila Wilczka w boczną siatkę.