O tym, jak powinno się przewozić kury nie wiedział jeden z kierowców, który wpadł w czasie kontroli ITD współpracującej z lekarzami weterynarii. Został zatrzymany na autostradzie na wysokości Rudy Śląskiej. Przedsiębiorca transportujący zwierzęta powinien się teraz obawiać wysokiej kary w kwocie ponad 10 tys. zł. Za co? Głównym problemem okazał się brak tachografu.
Co prawda pojazd ciągnący przyczepę miał dopuszczalną masę całkowitą (d.m.c.) określoną w dowodzie rejestracyjnym na nieprzekraczającą 3500 kg, ale w kwestii obowiązku wyposażenia w urządzenie rejestrujące czas jazdy i postoju oraz inne aktywności kierowcy, wyznacznikiem jest d.m.c. zespołu pojazdów - wyjaśnia ITD.
W przypadku przepisów dotyczących przewozu zwierząt, zabrakło wielu wymaganych dokumentów. Kury przewożone na pace nie miały żadnych dokumentów świadczących o tym, skąd pochodzą, ile ich jest, dokąd jadą i jak długo. Kierowca również nie miał zezwolenia na transport kur, jak również nie posiadał odpowiedniej licencji na transport zwierząt, a tym samym nie było potwierdzenia, że posiadał odpowiednie kwalifikacje do opieki transportowanych kur.
Udało się jednak ustalić, że przedsiębiorca transportował kury na własny użytek. Co więcej, kierowca miał uprawnienia, ale nie miał ze sobą dokumentów. Stąd też zezwolono na dalszy transport z uwagi na dobrostan kur i miejsce docelowe dowozu, które znajdowało się w województwie śląskim. Od razu też poinformowano o transporcie miejscowo Powiatowego Lekarza Weterynarii o ustaleniach kontroli. Za transport kur grozi przewoźnikowi teraz ponad 10 tys. zł kary.