Badania wykazały, że Zuza miała już przeciwciała, ale jej matka nie podejrzewała, że córka mogła przejść koronawirusa. - Kilka tygodni wcześniej Zuza miała lekkie przeziębienie. To musiało być wtedy. - powiedziała nam matka dziewczynki. Katarzyna Majcher-Zaremba. Pani Katarzyna i jej córka spędziły ponad 2 tygodnie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. -Trafiłyśmy do izolatki. Patrzyłam jak moje dziecko cierpi, płakałam, modliłam się.. Nie mogłam nawet jej przytulić, bo to sprawiało jej ból. To w tym wszystkim było chyba najgorsze. Chciałam przejąć na siebie cały ból dziecka – wspomina Katarzyna.
Zanim Zuza i jej mama trafiły do szpitala kilkukrotnie przeszły testy na obecność koronawirusa. Wszystkie dały wynik ujemny. - Cały czas myślałam, że córka może mieć chorobę związaną z wyrostkiem, śledzioną, że jej dolegliwości dotyczą brzucha, a nie powikłań po covidzie. Nie przyjmowałam do siebie diagnozy lekarzy – dodaje Katarzyna.Okazało się, że Zuza ciepała na PIMS-TS, czyli pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny tymczasowo związany z zakażeniem SARS-CoV-2. Lekarze zastosowali wlewy z immunoglobuliny. Pierwsze dawki pomogły dziewczynce, poczuła się znacznie lepiej. Teraz przebywa w domu, ale nadal jest pod stała kontrolą lekarzy.