Głupie żarty i numer 112 - to może kosztować czyjeś życie
Praca operatora Centrum Powiadomień Ratunkowych o trudna i wymagająca praca. Operatorzy numeru 112 codziennie mierzą się z ludzkimi tragediami, nierzadko odbierają też telefony od samobójców. Na Śląsku Centrum Powiadomienia Ratunkowego 112 działa od 10 lat. W całym kraju jest ich 17 - w każdym mieście wojewódzkim po jednym. Wyjątkiem jest mazowieckie, tutaj z powodu dużego obszaru działają dwa: jedno w Warszawie a drugie w Radomiu. CPR obsługuje zgłoszenia alarmowe 112, 998 oraz 997 z terenu właściwego terytorialnie województwa.
- Można śmiało powiedzieć, że CPR w Katowicach jest największe w Polsce. Obszar działania obejmuje ponad 4,3 mln ludzi. Pracujemy przez cały rok, całą dobę 7 dni w tygodniu. W sumie mamy 34 stanowiska, a zatrudnionych mamy 139 osób. Trwa rekrutacja na nowych pracowników. Dyżur trwa 12 godzin w tym czasie dyżur pełni od 15 do 30 osób. Najwięcej zgłoszeń mamy w weekendy czy też na przykład w Sylwestra - mówi Mariusz Knopek kierownik Centrum Powiadomienia Ratunkowego w Katowicach.
Na 112 dzwonią chorzy psychicznie i żartownisie
Jak mówią operatorzy, to nie jest praca dla każdego. Tutaj trzeba wykazać się dużą odpornością psychiczną. Trzeba umieć rozmawiać z ludźmi i być opanowanym. Trzeba mieć wykształcenie średnie i posługiwać się przynajmniej jednym językiem obcym w stopniu komunikatywnym.
- W tej pracy cały czas się szkolimy. Na miejscu dyżuruje psycholog i jest wsparciem dla operatorów, którzy mierzą się często z bardzo poważnymi dramatami ludzkimi - mówi Katarzyna Kalisz Gaweł, zastępca kierownika Centrum Powiadomienia Ratunkowego w Katowicach.
W ciągu doby obsługiwanych jest prawie 5 tys. zgłoszeń. W 2022 roku ponad 736 tys. czyli 42 procent odebranych zgłoszeń przez operatora było fałszywych.
- Najczęściej telefonem bawią się dzieci, ale mamy też połączenia z kieszeni czy torebki, bo ktoś nie zablokował telefonu. Dzwonią również osoby chore psychiczne, ale też żartownisie. Ci ostatni zamawiają pizzę, proszą o podanie PIN do ich telefonu, zamawiają taksówki, pytają jak dojechać pod konkretny adres. Pewien Pan zadzwonił i mówi: "Proszę panią, jest taka sytuacja, że nie ma kota. Nie ma Cześka! Oj przepraszam, właśnie się znalazł. Położył się do szafy " - opowiada Mariusz Knopek.
Za umyślnie blokowanie numeru alarmowego bez uzasadnionej przyczyny grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł.