Kuźnia Raciborska: Ogień, który zapisał się w historii
26 sierpnia 1992 roku. Upalne popołudnie na Śląsku. Z pozoru zwykły dzień w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie, ale to właśnie wtedy rozegrał się dramat, który na zawsze zmienił krajobraz i pamięć tego regionu.
Około godziny 13:50 z wież obserwacyjnych rozległy się alarmujące meldunki. Dym! Wzdłuż torów kolejowych linii Racibórz – Kędzierzyn. Nie jeden, a kilka ognisk. Pożar wybuchł w trzech miejscach jednocześnie, co wskazywało na jedno – ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Czy to możliwe, że zaprószenie ognia przez przejeżdżający pociąg mogło doprowadzić do tak katastrofalnych skutków?
Błyskawiczna akcja gaśnicza
Na miejsce natychmiast skierowano jednostki straży pożarnej. Początkowo 10 sekcji, w tym te w pogotowiu pod Nadleśnictwem. Jednak z każdą minutą sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Pożar w oddziale 96 leśnictwa Kiczowa okazał się najgroźniejszy. Kilkumetrowy front ognia, napędzany silnym wiatrem, zaczął przesuwać się w głąb lasu.
Z żywiołem nie dało się wygrać
Po dwóch godzinach walki stało się jasne – pożar wymknął się spod kontroli. Silny wiatr, dochodzący w porywach do 130 km/h, zmieniał kierunki, a ogień przesuwał się z prędkością 4 km/h. Próby tworzenia linii obrony kończyły się niepowodzeniem. Strażacy, mimo ogromnego wysiłku, byli bezsilni wobec szalejącego żywiołu.
Burza ogniowa
W Kuźni Raciborskiej mieliśmy najpewniej do czynienia z burzą ogniową. Tym zjawiskiem określany jest samowystarczalny system wiatrowy, który rozwija się w dużej intensywności podczas pożaru lasu. Zjawisko to charakteryzuje się gwałtownym rozprzestrzenianiem ognia, silną turbulencją, tworzeniem słupów ognia sięgających wysoko ponad korony drzew oraz temperaturą dochodzącą do 1600°C, powodującą zapalenie niemal wszystkich palnych materiałów.
Dramatyczna walka strażaków z ogniem
Relacje strażaków, którzy brali udział w akcji gaśniczej, są wstrząsające. Opowiadają o ekstremalnym upale, gęstym dymie i płomieniach sięgających kilkunastu metrów. Walka z ogniem była wyczerpująca fizycznie i psychicznie. Strażacy pracowali bez wytchnienia, często ryzykując własnym życiem.
To był prawdziwy armagedon. Ogień był wszędzie, a my staraliśmy się go zatrzymać za wszelką cenę – wspomina jeden ze strażaków.
Co jakiś czas potężne eksplozje wznosiły ziemię ponad drzewa. To wybuchały pozostałości po wojnie. Ogień nad szosami przechodził górą koronami drzew. Jęzory ognia sięgały 50 m w górę lub wyżej. Drwale nie nadążali ścinać zdrowych drzew, żeby zapobiec przenoszeniu ognia. Wojsko przysłało czołgi. Widziałem, jak czołg przejechał środkiem lasu i kładł zdrowe drzewa jak łany zboża. Próbowali robić przecinki, ale mieli za mało czasu - relacjonował kolejny świadek.
Zobacz zdjęcia
Skala pożaru w liczbach
Pożar lasu był dynamiczny. Najlepiej ilustrują to liczby. O godz. 18 pożarem objętych było 600 ha lasu, o godz. 22 już 2 200 hektarów, a nad ranem następnego dnia już 3 800 hektarów.
Heroiczna walka z ogniem
Do walki z żywiołem rzucono ogromne siły. W szczytowej fazie pożaru uczestniczyło 4700 strażaków i ochotników, 3 200 żołnierzy i prawie 3 000 policjantów, osób z obrony cywilnej i Służby Leśnej. W akcji wykorzystywano helikoptery, samoloty, ciężki sprzęt i cysterny z wodą. Leśnicy z całego kraju, myśliwi i lokalna ludność pomagali w koordynacji działań.
Na bieżąco tworzone były prowizoryczne punkty zaopatrzenia w wodę i żywność dla ludzi walczących z pożarem. Wstrząśnięci skalą zniszczeń mieszkańcy nawet odległych miast dowozili własnymi samochodami butelki z wodą, chleb i konserwy.
Pożar opanowany, ale straty ogromne
Dopiero 30 sierpnia 1992 roku udało się opanować pożar. Akcja gaśnicza trwała łącznie 26 dni. Bilans strat był porażający.
Ofiary pożaru w Kuźni Raciborskiej
W pierwszym dniu gaszenia pożaru śmierć poniosło dwóch strażaków. Aspirant Andrzej Kaczyna z Komendy Rejonowej Straży Pożarnej w Raciborzu, awansowany pośmiertnie do stopnia młodszego kapitana i druh Andrzej Malinowski z OSP Kłodnica z Kędzierzyna-Koźla. Ich ofiara na zawsze wpisała się w historię tego miejsca.
Ofiarą została także osoba postronna: 23-letnia Gabriela Dirska została przygnieciona śmiertelnie przez wóz strażacki jadący do akcji gaśniczej, który wpadł w poślizg i wypadł z drogi. Strażacy ucierpieli w tym wypadku, a córka Dirskiej, odepchnięta w wózku przez matkę, nie odniosła obrażeń. 50 osób odwieziono do szpitala, a lekko poszkodowanych – którym pomocy udzielono na miejscu – było około 2000.

i
Porażające straty materialne i ekologiczne
Pożar objął powierzchnię 9062 ha - to prawie tyle, ile ma francuskie miasto Paryż, z czego spaleniu uległo 8461 ha lasów. Straty finansowe oszacowano na setki miliardów złotych. Zniszczono drogi, przepusty i infrastrukturę. Ogień zniszczył również warstwę próchniczną gleby, co doprowadziło do pogorszenia warunków siedliskowych.
Jak dziś wygląda pogorzelisko?
Dzięki ogromnemu wysiłkowi leśników, pogorzelisko w Kuźni Raciborskiej odradza się. Na zgliszczach posadzono nowe drzewa, a przyroda powoli wraca do życia. Mimo to, ślady po pożarze są wciąż widoczne, przypominając o tragedii sprzed lat.
Pamięć o tragedii trwa
Mimo upływu lat, pamięć o pożarze w Kuźni Raciborskiej jest wciąż żywa. To przestroga i przypomnienie o sile natury oraz o poświęceniu tych, którzy walczyli z żywiołem.
