Polska znalazła się w zasięgu najstraszliwszego kataklizmu, jaki nawiedził Kanadę od niepamiętnych czasów. Gwałtowne pożary pustoszą lasy Kanady od końca maja. I od tego czasu niebo nad Polską przesłonięte jest warstwami dymu.
- Dym obserwowano na różnych wysokościach nad powierzchnią ziemi - od 3 km do 8 km, przy czym tworzył on wiele warstw o różnej grubości. Warstwy aerozolu obserwowaliśmy nieprzerwanie przez kilka dni - skomentowały badaczki z Instytutu Geofizyki Wydziału Fizyki UW: prof. Iwona Stachlewska, która kieruje grupą badawczą RS-Lab, dr Łucja Janicka, ekspertka w dziedzinie własności aerozolu pochodzącego ze spalania biomasy, oraz dr Dominika Szczepanik, prowadząca lidarowe obserwacje na stacji pomiarowej w Warszawie.
Jaki wpływ ma dym z pożaru lasów?
Aerozol pochodzący z pożarów biomasy charakteryzuje się małym rozmiarem cząstek o dużej zdolności absorbowania promieniowania słonecznego.
- W związku z tym jego obecność w wolnej troposferze ma dwojaki efekt. Z jednej strony, poprzez rozpraszanie i absorpcję, ogranicza ilość promieniowania docierającego do powierzchni ziemi (efekt chłodzący), zaś lokalnie (w miejscu, w którym się on znajduje), w wyniku silnej absorpcji promieniowania ogrzewa powietrze - wyjaśniła dr Janicka.
Niewielkie rozmiary i masa dymu powodują, że utrzymuje się on w atmosferze stosunkowo długo - nawet kilkanaście dni, i może być transportowany przez masy powietrza na bardzo duże odległości od źródła emisji.
- Aerozole ze spalania biomasy występują nad obszarem Polski każdego roku, najczęściej wiosną, kiedy ich źródłem są pożary stepów na Ukrainie, a także latem, gdy płoną lasy - zarówno na obszarze Europy (Portugalia, Hiszpania), jak i w daleko położonej Kanadzie (co aktualnie ma miejsce) - dodała prof. Stachlewska.
Zdarza się też, że aerozole emitowane z lokalnie występujących pożarów np. w Polsce transportowane są w takim kierunku, że nie obserwuje się ich obecności nad Warszawą. Jako przykład fizyk podała pożar składowiska opon w Koninie 22 kwietnia br.