Kuba Orłów z Tychów ukończył bieg Głównym Szlakiem Beskidzkim. W 5,5 dnia przebiegł 500 km

i

Autor: Michał Loska

Ciekawi ludzie ze Śląska

Kuba Orłów przebiegł 500 km. To dystans, jak z Tychów nad morze i do tego 20 km drabiną w górę

2023-09-14 8:19

Nie straszne mu spanie na szutrze czy gałęziach. Przez ostatnie 5 lat trenował nocą, kiedy dzieci spały, bo tylko wtedy miał czas. A teraz przebiegł 500 km i 20 km w pionie, by pomóc małemu Krystiankowi. Poznajcie Kubę Orłowa, biegacza-amatora z Tychów, który w 136 godzin ukończył bieg Głównym Szlakiem Beskidzkim!

Jak to zwykle w takich historiach bywa, pasja do sportu narodziła się u Kuby w dzieciństwie. Od małego uwielbiał wszelką aktywność - trenował lekkoatletykę, piłkę nożną, ręczną, tenisa stołowego. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach były oczywistym wyborem. Choć jak sam przyznaje, wtedy w jego życiu sportu było najmniej, bo pochłonęło go słynne, studenckie życie.

Dopiero po studiach zaczęła się moja przygoda ze wspinaczką. Spotkałem znajomych, którzy się wspinali i zabrali mnie na jedną ze swoich wypraw. Od razu złapałem bakcyla. Zacząłem trenować, dużo wyjeżdżałem na Jurę Krakowsko-Częstochowską. To jest tego typu sport, w którym widać efekty, gdy trenujesz. To nie jest tak, jak z jazdą na rowerze, że raz się nauczysz i już zawsze będziesz zasuwać. Konieczne są regularne treningi - opowiada Kuba Orłów.

Jednak na regularność zaczęło brakować czasu, gdy na świecie pojawiły się dzieci. W 2015 roku Kuba i jego żona zostali dumnymi rodzicami bliźniaków. Gdy pogodzenie życia prywatnego, zawodowego i sportowego zaczęło być coraz trudniejsze, wspinaczka zeszła na dalszy plan. I wtedy, całkiem przypadkowo, pojawiło się bieganie.

Byłem w Tatrach z przyjacielem Radkiem, żeby się powspinać, ale trafiliśmy na złą pogodę. Radek już wtedy biegał maratony uliczne i zaproponował, żebyśmy następnym razem na wszelki wypadek spakowali buty biegowe. Tak też zrobiliśmy, gdy drugi raz pojechaliśmy w Tatry. No i znów trafiliśmy na deszcz, więc poszliśmy pobiegać i wróciłem do domu zachwycony. Przy czym bieganie ma jeden, zasadniczy plus: nie trzeba trenować regularnie, by widzieć rezultaty. Mogłem biegać, kiedy chciałem i znalazłem czas - mówi tyszanin.

Kuba Orłów z Tychów ukończył bieg Głównym Szlakiem Beskidzkim. W 5,5 dnia przebiegł 500 km

i

Autor: Michał Loska

Jak trenować, to tylko nocą, gdy dzieci śpią 

A że czasu miał mało, Kuba przez kolejne kilka lat biegał nocami. Gdy dzieci spały, pakował się do samochodu, jechał do Bielska-Białej i robił po 20-30 kilometrów. Odkrył, że jest w tym całkiem niezły. Szybko zaczął się interesować zawodami i po dwóch ultramaratonach zrobił swoją pierwszą "setkę", czyli 100 kilometrów.

Czułem się wtedy fatalnie, dochodziłem do siebie przez trzy tygodnie. No i traf chciał, że akurat w tamtym czasie trafiłem artykuł o dwóch ultramaratończykach, Rafale Bielawie i Kamilu Kuliku, którzy w duecie przebiegli Główny Szlak Beskidzki na dystansie 500 km. Nie byłem sobie w stanie wyobrazić, jak oni zdołali to zrobić w 150 godzin, biegnąc średnio po 100 km dziennie. Byłem właśnie po mojej pierwszej "setce" i gdy myślałem, że miałbym zrobić kolejne sto, i kolejne sto... To było nie do pomyślenia - wspomina Kuba.

Odłożył więc artykuł na bok i zaczął robić swoje. Biegał kolejne "setki", później 120 km, 170 km... Wziął też udział w Biegu Siedmiu Szczytów w Lądku Zdroju, gdzie pokonał dystans 240 km.

Zbierałem doświadczenia i poznawałem możliwości mojego organizmu. Im więcej biegów zrobiłem, tym lepiej się czułem po ich ukończeniu. Miałem też coraz lepszą świadomość tego, jak radzi sobie z ekstremalnym wysiłkiem moja psychika. A radziła sobie wyjątkowo dobrze - śmieje się tyszanin - Mój mózg w pewnym momencie po prostu wyłączył bezpieczniki, na zasadzie: z tym panem nie ma co dyskutować, bo on i tak swoje zrobi.

Kuba Orłów z Tychów ukończył bieg Głównym Szlakiem Beskidzkim. W 5,5 dnia przebiegł 500 km

i

Autor: Michał Loska

Pierwsze podejście do GSB i drzemki w krzakach

Wtedy na tapetę powrócił temat Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB). To najdłuższy oznakowany szlak górski w Polsce, który biegnie od Wołosatego w Bieszczadach przez Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Żywiecki aż do Ustronia w Beskidzie Śląskim. Dystans wynosi 500 km i 20 km w pionie. To bardzo popularna trasa wśród turystów-piechurów, którzy z plecakiem na plecach stanie pokonać go w ciągu trzech tygodni. 

W ostatnich latach ultramaratończycy zaczęli się interesować GSB. Tak też powstały dwie formuły biegowe: z supportem i bez supportu. Bez supportu oznacza, że nie masz żadnego wsparcia na trasie. Wszystko, co jest do biegu potrzebne, musisz mieć na sobie albo kupić w sklepie po drodze. To jest bardzo poważne wyzwanie, na które nie czułem się gotowy - wspomina Kuba Orłów.

W 2022 roku zdecydował się przebiec GSB w duecie z Anią, koleżanką z zespołu Scarpa Team Polska. Wyznanie wymagało sporych pokładów cierpliwości i zrozumienia, ponieważ każdy biegacz ma własne przyzwyczajenia, tempo, inną potrzebę snu. Finalnie udało im się ukończyć ekstremalny, górski bieg w ciągu 6 dni. Ten wspólny sukces dał Kubie potężnego kopa motywacji, by w kolejnym roku podjąć samodzielną próbę.

Wiedziałem już, co mnie czeka, co z jednej strony było pomocne, a z drugiej przerażające, bo miałem pojęcie, jaki czeka mnie ból i z czym będę się mierzył. Analizując błędy z poprzedniego roku, planowałem więcej spać. Są takie osoby, które mogą biec dwie doby bez przerwy na sen. Ale w moim przypadku nawet krótka, 15-minutowa drzemka jest zbawienna. Szukam jakiegoś suchego miejsca pod drzewem, kładę się na gałęziach i dobranoc - śmieje się Kuba - Jak wstaję, to od razu czuję, że energia mi wróciła i tempo biegu się poprawia.

Kuba Orłów

i

Autor: Michał Loska

Dokonać niemożliwego

W końcu nadszedł ten dzień. 19 sierpnia 2023 roku o godz. 6 rano Kuba Orłów rozpoczął bieg po Głównym Szlaku Beskidzkim. Nie był sam. Nad jego bezpieczeństwem czuwała siódemka przyjaciół. Ania, Ewa, Marek, Andrzej, Łukasz, Leon i Grzegorz byli odpowiedzialni za przewożenie całego sprzętu, jedzenia, wody i butów do wyznaczonych punktów. Kontrolowali także zdrowie oraz drzemki Kuby.

- Jak się umawialiśmy, że śpię 15 minut to nie było zmiłuj. Ściągali ze mnie śpiwór i krzyczeli: biegnij! - śmieje się tyszanin.

Razem z drużyną wypracowali pewien schemat działania. Do późnego wieczora Kuba biegał sam. Był wyposażony w nadajnik GPS, kamizelkę biegową, kije, powerbank i zegarek z trackerem, który wskazywał mu drogę. Później robił sobie krótką przerwę na drzemkę. Gdy wracał na trasę w nocy, zawsze ktoś mu towarzyszył. Chodziło o to, by czuł się komfortowo w najtrudniejszym momencie biegu, czyli przed świtem.

Niektórzy zawodnicy dostają halucynacji i wydaje im się, że biegną przez park, choć tak naprawdę znajdują się w środku nocy w górskim lesie. Kiedyś spotkałem biegacza, który był totalnie zdezorientowany, nie wiedział, kim jest ani gdzie się znajduje. To jest odpowiedź organizmu na ekstremalny wysiłek. Takiego zawodnika należy ściągnąć z trasy i doprowadzić do najbliższego, bezpiecznego punktu. Dlatego na wszelki wypadek nocą zawsze ktoś przy mnie był - mówi Kuba Orłów.

Wreszcie 24 sierpnia, po 136 godzinach i 57 minutach biegu, dotarł na metę w Ustroniu. Pobił przy tym swój wynik z zeszłego roku, kiedy razem z Anią ukończył GSB w 144 godziny. Choć, jak podkreśla Kuba, rezultat czasowy nie był dla niego tak istotny, jak realizacja celu charytatywnego.

Dwa cele za jednym zamachem 

Kuba połączył bowiem własne wydarzenie biegowe ze zbiórką dla Krystianka. To czterolatek z Narola, rodzinnej miejscowości Kuby, który niedawno przeszedł operację wycięcia złośliwego guza.

To była bardzo trudna sytuacja dla jego rodziców, których znam prywatnie. Tata Krystiana to mój kolega z lat młodości. Bardzo chciałem im pomóc. Wydarzenie udało się nagłośnić, zaangażowały się instytucje i media, zorganizowaliśmy gadżety, licytacje. Mimo to obstawiałem, że zbierzemy może jakieś 10-12 tys. zł. Ku mojemu zaskoczeniu, już przed samym startem biegu mieliśmy 6 tys. zł na koncie zbiórki, a później ta kwota zaczęła rosnąć lawinowo. Finalnie udało nam się zebrać ponad 53 tys. zł dla Krystianka - mówi Kuba z uśmiechem na twarzy.

I to właśnie możliwość pomocy innym tyszanin uważa za najbardziej satysfakcjonującą część biegu.

Wokół wydarzenia wytworzyła się masa pozytywnej energii. Ta społeczność, która mi towarzyszyła podczas biegu, napawa mnie optymizmem i motywacją do dalszych działań. Chciałbym też znów komuś pomóc, realizując przy tym swój cel sportowy. Ale mam równocześnie poczucie, że przebiegnięcie czegoś krótszego niż 500 km nie będzie już tak atrakcyjne dla widzów. Chodzi mi po głowie jeden pomysł, ale jest raczej odległy - opowiada Kuba Orłów.

Czy uchyli nam rąbka tajemnicy?

Wiesz co, muszę poczekać, aż moi chłopcy trochę urosną, bo nie chciałbym spędzić trzech tygodni poza domem - śmieje się tyszanin - Mogę tylko powiedzieć, że w Polsce najdłuższymi szlakami górskimi są Główny Szlak Beskidzki i Główny Szlak Sudecki. Teoretycznie można połączyć te dwa dystanse i wtedy wychodzi trasa o długości 922 km. To by było coś naprawdę spektakularnego, ale do takiego wyzwania musiałbym się przygotowywać co najmniej dwa lata. Pożyjemy, zobaczymy.

Najważniejsze wiadomości ze Śląska

i

Autor: Eska Link: https://www.eska.pl/slaskie/