Ktoś wrzucił do sieci zdjęcie ciała zmasakrowanej 19-latki. Z kolei na skrzynkę mailową PKM Katowice przyszedł list z pogróżkami. Obie sprawy bada policja

i

Autor: Śląska Policja

Ktoś wrzucił do sieci zdjęcie ciała zmasakrowanej 19-latki. Z kolei na skrzynkę mailową PKM Katowice przyszedł list z pogróżkami. Obie sprawy bada policja

2021-08-04 14:20

Seans nienawiści w internecie po po sobotnim śmiertelnym potrąceniu 19-latki przez kierowcę autobusu miejskiego trwa w najlepsze. Ktoś udostępnił w sieci zdjęcie zmasakrowanej przez autobus kobiety. Z kolei przedstawiciele Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Katowicach otrzymali minionej nocy maila z pogróżkami. Obie sprawy już bada policja.

Skandaliczne sceny odbywają się w internetowej przestrzeni po sobotniej tragedii, do której doszło w Katowicach na ulicy Mickiewicza, gdzie autobus śmiertelnie potrącił 19-letnią kobietę. Wczoraj, 3 sierpnia ktoś w sieci udostępnił zdjęcie zmasakrowanego ciała młodej kobiety. Sprawę bada już prokuratura. Z kolei dzisiaj w nocy ktoś wysłał pogróżki do przedstawicieli PKM Katowice.

Przewoźnik poinformował też o pojedynczych przypadkach nieprzychylnych komentarzy, kierowanych w stronę kierowców autobusów PKM Katowice.

- Dzisiaj w nocy wpłynął taki mail. Treści nie sposób przytaczać – jest ona na poziomie rynsztokowym. Zostały o tym poinformowane organa ścigania - powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową wiceprezes PKM ds. techniczno-eksploatacyjnych Ferdynand Reiss.

Fakt przyjęcia zawiadomienia w tej sprawie potwierdził PAP sierż. szt. Łukasz Kloc z katowickiej policji. Mundurowi nie zdradzają dodatkowych szczegółów ani prowadzonych i zaplanowanych czynności tłumacząc to dobrem postępowania.

Do tragedii doszło w sobotę przed godz. 6 niedaleko przejścia dla pieszych u zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej - w ścisłym centrum Katowic. Na dostępnym w mediach społecznościowych amatorskim nagraniu widać, jak kierowca autobusu najeżdża na grupę młodych ludzi, z których część uczestniczyła w bójce na pasie ruchu. Nastolatka znika pod kołami pojazdu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów, zaś jeden z mężczyzn jest popychany przez jadący autobus, inni uciekają na boki, a następnie biegną za odjeżdżającym pojazdem.

31-letni kierowca Łukasz T. usłyszał zarzut zabójstwa 19-latki, a także zarzuty usiłowania zabójstwa dwóch innych osób, które były na torze jazdy autobusu. Został aresztowany na trzy miesiące. Jak podała w poniedziałek prokuratura, badania toksykologiczne wykazały, że miał w organizmie trzy rodzaje leków – antydepresyjnych i przeciwbólowych.

Poza przesłanym minionej nocy mailem, katowicki PKM informuje też o kilku przypadkach nieprzychylnych reakcji wobec kierowców. Jak zaznaczył Reiss, są to pojedyncze incydenty – np. ktoś rzucił przekleństwami w kierunku kierowcy autobusu stojącego na skrzyżowaniu. "Nie wiem, jak to wygląda w innych PKM-ach" - zastrzegł wiceprezes.

Krótko po sobotniej tragedii zarząd PKM Katowice wyraził ubolewanie z powodu tego, co się stało i zaapelował, by powstrzymać się od osądów i pozwolić działać policji i prokuraturze.

Zarząd Transportu Metropolitalnego (ZTM) - organizator komunikacji miejskiej na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim – zapowiedział w poniedziałek dodatkowe kontrole przewoźników. Domaga się też od PKM pilnego przedstawienia dokumentacji, która zweryfikuje, czy zachowano wszelkie procedury związane z zatrudnianiem kierowców i dopuszczaniem ich do prowadzenia autobusów. ZTM w wydanym oświadczeniu poinformował, że sobotniej tragedii zwrócił się do zarządu PKM Katowice z wnioskiem o udzielenie pełnej informacji na temat tego zdarzenia.

Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu w PKM rozpocznie się kontrola Inspekcji Transportu Drogowego, podczas której zostanie sprawdzona dokumentacja. Jak wcześniej przekazywali przedstawiciele przewoźnika, Łukasz T. spełniał wymogi pracy na stanowisku kierowcy - miał ważne prawo jazdy z kwalifikacją, orzeczenie lekarskie, zaświadczenie o niekaralności i wynik badań psychotechnicznych. Szefowie PKM nie widzieli, że przyjmuje leki. W aktach przedsiębiorstwa nie ma informacji o żadnych zatargach T. z pasażerami ani jego przewinach dyscyplinarnych. W jego teczce personalnej jest odnotowana jedna kolizja z jego udziałem, ale nie z jego winy.

Podczas przesłuchania w prokuraturze podejrzany częściowo przyznał się do przedstawionego zarzutu i stwierdził, że obawiał się o swoje życie i zdrowie; bał się, że zostanie zaatakowany przez grupę ludzi, dlatego ruszył autobusem. Jak oświadczył, absolutnie nie chciał nikogo przejechać, i że gdyby miał taką świadomość - że kogoś przejechał - to zatrzymałby się i udzielił pomocy.

Okoliczności bójki, która odbywała się w sobotni poranek na ulicy Mickiewicza będą przedmiotem innego postępowania – materiały dotyczące tego wątku zostały wyłączone ze sprawy śmierci 19-latki. 19-letnia Barbara Sz. mieszkała w Świętochłowicach, miała dwoje małych dzieci.

Sprawdzamy widoczność w autobusie