Choć z boku sytuacja mogła wyglądać jak zuchwała kradzież, tak naprawdę przechodzień chciał uratować kobietę przed ogromnym błędem. Okazało się, że 41-latek usłyszał fragmenty telefonicznej rozmowy i domyślił się, że starsza pani jest na łączach z oszustami.
I miał rację. Kobieta opowiedziała mu, że wcześniej tego dnia odebrała połączenie od rzekomego pracownika banku. Mówił on językiem polskim, ale ze wschodnim akcentem. Poinformował ją, że ktoś próbuje zaciągnąć kredyt w jej imieniu.
Gliwiczanka była przerażona i posłusznie zaczęła wykonywać jego polecenia wierząc, że w ten sposób ochroni swoje pieniądze. Bankowiec kazał jej czekać na telefon od policjanta, który chwilę później się z nią skontaktował, kazał wypłacić oszczędności, a następnie wpłacić je na "bezpieczne" konto. Oczywiście "bezpieczne" tylko dla oszustów, bo kobieta w ten sposób mogła stracić oszczędności życia.
Na szczęście przed nieodwracalnym błędem uratował ją przypadkowy przechodzień. Gdy wziął telefon kobiety do ręki, w słuchawce usłyszał ciąg niewybrednych komentarzy i żądanie zwrócenia własności "babci".
Zabranie telefonu okazało się, czynem słusznym i godnym pochwały, podjęty w sytuacji tak zwanej „wyższej konieczności" (...) Cichy bohater zaprowadził panią do banku. Gdzie wezwano prawdziwą Policję. Wielkie brawa dla 41-letniego mężczyzny! - napisała gliwicka policja.