Hejt, z którym ma do czynienia Bielskie Pogotowie Ratunkowe po przekazaniu używanej karetki na Ukrainę może przerażać – powiedział w czwartek dyrektor Pogotowia Wojciech Waligóra. Zapewnił, że aut nie brakuje, używane ambulanse sukcesywnie zastępowane są nowymi.
- To nie jest tak, że przekazaliśmy auto, a potem nie mieliśmy czym jeździć – podkreślił Wojciech Waligóra.
Ratownik medyczny Joanna Markieton powiedziała, że docierają do nich sygnały o oburzeniu mieszkańców, którzy twierdzą, iż "przekazuje się karetki na Ukrainę, choć brakuje ich w Polsce". "Kiedy widzą nas w kombinezonach ochronnych wyzywają od "pajaców, którzy są w zmowie z rządem" – powiedziała.
Waligóra wskazał, że karetka, która trafiła na Ukrainę, stacjonowała w podbielskich Kobiernicach i po ponad pięciu latach została wycofana. "W związku z tym, że to auto z napędem na cztery koła, nie nadawało się ono typowo na transport" – powiedział Waligóra.
Pojazd był w dobrym stanie, więc zapadła decyzja, by pomagał ratować życie w partnerskim regionie powiatu bielskiego - powiecie Kicmań na Ukrainie. "Goście mieli odebrać auto w zeszłym roku, ale przeszkodziła w tym pandemia. Zrobili to dopiero pod koniec lutego" – zakomunikowała rzecznik starostwa bielskiego Magdalena Fritz.
Dyrektor Wojciech Waligóra przypomniał, że w państwowym systemie ratownictwa standardem jest, iż ambulans służy do 5 lat, a potem jest zastępowany nowszym. Starsze auto trafia do kolumny transportu.
Jak dodał, tylko w ub.r. Bielskie Pogotowie Ratunkowe wzbogaciło się o cztery nowe karetki. Zlikwidowane zostały dwa starsze i wysłużone pojazdy. Wkrótce Pogotowie otrzyma kolejne nowe auta.
Na terenie Bielska-Białej i powiatu bielskiego rozlokowanych jest 12 karetek. Od ubiegłego tygodnia jeżdżą dwa dodatkowe ambulanse, zakontraktowane przez wojewodę na czas pandemii. W sumie jest ich teraz 14.
"Nasi pracownicy, widząc co się dzieje, biorą dodatkowe dyżury. Nie narzekają, tylko pracują i za to trzeba im dziękować" – podkreślił dyrektor Waligóra.
Szef Pogotowia odniósł się także do informacji, które pojawiają się w mediach, o braku wolnych karetek. "Problemem jest czas przekazywania pacjentów z Covid-19 do szpitali. W lutym było to średnio do 15 minut, teraz do 1 godz." – oznajmił. Przypomniał zarazem, że 75 proc. wezwań dotyczy pacjentów zakażonych koronawirusem, co dodatkowo wydłuża czas, bo każdą karetkę po takiej wizycie trzeba poddać dezynfekcji. Trwa to przynajmniej godzinę.
Rzecznik starostwa Magdalena Fritz powiedziała, że od początku br. dyspozytornią bielskiego Pogotowia zarządza wojewoda śląski, a nie jego dyrekcja. Do dyspozycji ma 28 pojazdów.(PAP)