Od znieczulenia po narkotyczną zmorę Górnego Śląska. Historia eteru w pigułce

i

Autor: Narodowe Archiwum Cyfrowe I domena publiczna I Łukasz Karolewski (CC)

Historia

Eter dobry na wszystko. Jak rewolucja w medycynie stała się narkotyczną zmorą Górnego Śląska

2024-12-26 15:00

Żeby dobrze zrozumieć całą historię, musimy zacząć od wyjaśnienia, czym ten eter w ogóle jest. Żeby nie zanudzić naukowymi formułkami: eter dietylowy to bezbarwna, lotna i skrajnie łatwopalna ciecz, która ma właściwości narkotyczne, nasenne i znieczulające. Kto eter odkrył i jak to się stało, że z substancji, która raz na zawsze odmieniła oblicze medycyny stał się narkotyczną zmorą Górnego Śląska?

Od słodkiego olejku po przełom w medycynie

Jak to często w takich sytuacjach bywa, sukces eteru ma wielu ojców i to takich, którzy się o ojcostwo kłócą. Jego odkrycie przypisuje się Waleremu Cordusowi, niemieckiemu lekarzowi, chemikowi i botanikowi, który w 1540 roku otrzymał eter drogą dehydratacji etanolu kwasem siarkowym. Choć przypuszcza się, że europejski naukowiec dowiedział się o tym procesie chemicznym od portugalskich podróżników, którzy właśnie wrócili z pierwszych wypraw do Indii. Zresztą w tym samym czasie z substancją eksperymentował Szwajcar Paracelsus, dziś nazywany ojcem nowożytnej nauki. A istnieją przesłanki, by wierzyć, że eter dietylowy został zsyntetyzowany już w VIII wieku przez arabskiego alchemika Dżabira Ibn Hajjana. Pewne jest natomiast, że w XIII wieku o substancji pisał kataloński działacz katolicki i filozof Rajmund Llull.

Cordus nazwał swój chemiczny wynalazek "słodkim olejkiem witriolowym" i odnotował niektóre z jego właściwości leczniczych. Jednak potrzebne były kolejne dwa wieki, by ciecz o słodkawym zapachu doczekała się prawdziwego, naukowego uznania. Zasługi w tej materii mają Niemiec August Sigmund Frobenius i Brytyjczyk Cromwell Mortimer. Ten pierwszy w 1729 roku napisał artykuł na temat substancji, którą nazwał eterem, a ten drugi ponad dekadę później opublikował wyniki laboratoryjnych eksperymentów. Od tego czasu eter był znany jako środek cucący i choć z biegiem lat dostrzeżono jego właściwości znieczulające, potrzeba było kolejnych stu lat, by został wykorzystany w medycynie.

Śląsk Radio ESKA Google News
Autor:

Bezbolesne operacje i bolesny spór o ich odkrycie

Tutaj też roi się od nazwisk. Uznaje się, że to amerykański dentysta William Morton jesienią 1846 roku dokonał pierwszego zabiegu usunięcia zęba z użyciem eteru. Takie rozwiązanie miał mu podsunąć Charles T. Jackson, lekarz i dentysta z Plymouth w stanie Massachusetts. Morton uczęszczał na jego wykłady w Harvard Medical School i to tam miał dowiedzieć się o znieczulających właściwościach eteru. Przez kolejne lata Jackson i Morton na salach sądowych walczyli o miano odkrywcy znieczulenia. Co ciekawe, Jackson takich konfliktów miał na swoim koncie więcej i za każdym razem przebiegały one według jednakowego schematu. Ktoś inny ogłaszał odkrycie, a Jackson twierdził, że on był pierwszy. A de facto pionierem anestezjologii był Horace Wells, który w 1844 roku zaczął używać podtlenku azotu do znieczulania pacjentów podczas zabiegów dentystycznych. No i tutaj koło się zamyka, bowiem uczniem i wspólnikiem Wellsa był nie kto inny, niż William Morton.

Wszyscy trzej walczyli o uznanie i skończyli życie śmiercią tragiczną. W 1848 roku 33-letni Wells popełnił samobójstwo w nowojorskim areszcie po tym, jak oblał kwasem siarkowym przypadkową kobietę na ulicy. Dwadzieścia lat później 48-letni Morton podczas przejażdżki powozem po Nowym Jorku dostał udaru, a wkrótce później zmarł w szpitalu. W czerwcu 1873 roku Jackson dostał udaru lewej półkuli mózgu i aż do swojej śmierci w 1880 roku nie odzyskał mowy. A przez lata wierzono, że do szpitala trafił w wyniku epizodu maniakalnego po zobaczeniu grobu Mortona.

Eter dla każdego, małego i dużego

Tragedia zdaje się więc być nierozerwalną częścią historii eteru. Choć przez długi czas kryła się ona pod maską zabawy. Już na początku XIX wieku eksperymentowano z rekreacyjnym użyciem substancji. W 1847 roku w artykule na łamach gazety "L’Epoque" wychwalano jej właściwości relaksujące i zachwycano się, że "porywa do siódmego nieba". W kolejnych dekadach jej popularność rosła w Stanach Zjednoczonych, Północnej Irlandii i Francji, a w Polsce osiągnęła szczyt w dwudziestoleciu międzywojennym.

Jak do tego doszło? Jak pisze Jacek Dehnel na blogu "Tajny detektyw", eter pojawił się na Śląsku pod koniec XIX wieku za sprawą biedaków, którzy jeździli na saksy do Niemiec. Na wsiach był traktowany jako magiczny lek na wszystko. Spożywano go również dla rozrywki, bo miał działanie odurzające. W małych dawkach pobudzał, w większych poprawiał nastrój, a nawet wywoływał halucynacje. W swoim odurzaniu był dość demokratyczny - pili go górnicy, gimnazjaliści i artyści. Swoje eterowe doświadczenia szczegółowo opisywał choćby Zygmunt Krasiński. Eter podawano nawet dzieciom na lepszy sen.

Chwila rozkoszy, która może kosztować życie

Konsumpcja eteru przybierała różne formy. Byli tacy, co spożywali go w stanie czystym i przepijali wodą, choć była to niezwykle niebezpieczna metoda. Eter jest bowiem bardzo lotną substancją - w postaci gazowej powodował czkawkę, a w skrajnych przypadkach mógł doprowadzić do pęknięcia ścianki żołądka. Częściej więc wlewano go do kawy lub rozcieńczano w wodzie słodzonej miodem, doprawionej goździkami i cynamonem. Niektórzy zaś woleli wdychać jego opary lub wlać sobie kapkę cieczy do ucha (!). Ale czego to uzależniony nie zrobi dla kilku chwil rozkoszy... Niestety, czasem kończyły się one tragicznie. Podczas pewnego wesela w Pszczynie doszło do wybuchu beczki z eterem, w którym zginęły dwie kobiety.

Śledztwo wykazało, że kobiety mieszały eter, aby podać go gościom weselnym. Tragedia skierowała oczy śledczych na częstochowskie zakłady chemiczne "Aniołów", skąd pochodziła beczka. Odkryto, że w firmie jeszcze od czasu zaborów prowadzono podwójną księgowość, a ilość wprowadzonego do obrotu eteru wielokrotnie przewyższa tę odnotowaną w dokumentach (...) Sprawą żyła cała Polska. Doniesienia o kolejnych odkryciach śledczych pojawiały się regularnie aż do kwietnia 1932 roku, kiedy to stracono zainteresowanie eterem na rzecz procesu Rity Gorgonowej - czytamy w artykule Eweliny Zambrzyckiej-Kościelnickiej opublikowanym w serwisie weekend.gazeta.pl.

Gdzie rząd walczy z alkoholem, tam eter korzysta

Na popularność eteru po odzyskaniu niepodległości wpłynęła antyalkoholowa polityka Polski. W 1919 roku powołano do istnienia Państwowy Monopol Spirytusowy, który miał się zająć kontrolą nad produkcją spirytusu. W efekcie alkohol mocno podrożał i stał się dla wielu ludzi niemalże niedostępny. A rok później w wielu wsiach zniknął całkowicie za sprawą ustawy o ograniczeniach w sprzedaży napojów alkoholowych. W tej sytuacji ludzie przerzucili się eter, który był dostępny, tani i odurzał szybciej.

Przerażony skalą eteromanii rząd postanowił coś z tym zrobić. W 1923 roku zakazano sprzedaży eteru na cele konsumpcyjne. Za naruszenie tego zakazu groziły surowe kary, z karą pozbawienia wolności włącznie. Pięć lat później eter został oficjalnie zakwalifikowany jako narkotyk, został więc objęty przepisami prawa antynarkotykowego. Od tej chwili za kratkami można było wylądować nie tylko za handel i przemyt, ale także za samo posiadanie.

Liczby, które mrożą krew w żyłach

Mimo to problem eteromanii na Górnym Śląsku nie zniknął, co najwyżej był lepiej ukrywany. Wzbudził on jednak duże zainteresowanie mediów i instytucji, co pociągnęło za sobą badania. Ich wyniki były zatrważające. 

W 1933 roku Kazimierz Hrabin przeprowadził ankietę wśród 3535 uczniów mieszkających w powiecie pszczyńskim na Śląsku Zielonym (zachodnim). Z tej liczby zidentyfikował 903 (25 procent) z pewnym doświadczeniem z eterem (...) W okolicznych miejscowościach Frydek i Międzyrzecze odsetek ten wynosił ponad 50 proc. W gminie Bojszowy Nowe osiągnął rekordowe 80,7 procent. Cztery lata później Michał Wiendlocha, dyrektor szpitala psychiatrycznego w Rybniku, opublikował badanie dotyczące spożycia eteru w powiatach Rybnik i Pszczyna. Według jego badań nie mniej niż 30 procent populacji piło eter, a w niektórych wsiach nawet 90 procent - pisze Adrian Zandberg w artykule "Villages … Reek of Ether Vapours": Ether Drinking in Silesia before 1939.

Upadek, na który wszyscy czekali

Zdawało się, że nic nie odciągnie mieszkańców śląskich wsi od picia eteru. Nie pomagały państwowe regulacje ani kościelne kampanie antynarkotykowe. W tym sensie "zbawienna" okazała II wojna światowa, która przyniosła na Śląsku ogromne zmiany polityczne, społeczne i gospodarcze. Zaostrzenie kontroli granicznych, centralnie planowana gospodarka i likwidacja prywatnych fabryk - to wszystko razem wzięte przyczyniło się spadku popularności narkotyku.

W niektórych wsiach eter można było spotkać jeszcze w latach 60 i 70. XX wieku, ale jego obecność była raczej symboliczna. Dziś o eterze mało kto pamięta. A szkoda, bo przeszedł długą i fascynującą ewolucję - od dokonania przełomu w medycynie, przez artystyczne natchnienia, po bycie narkotyczną zmorą Górnego Śląska. 

***

Źródła, z których korzystałam podczas opracowania artykułu: 

  1. Artykuł "Czym szprycowali się nasi pradziadkowie?" w serwisie ciekawostkihistoryczne.pl (LINK)
  2. Artykuł "W Polsce też była prohibicja" w serwisie ciekawostkihistoryczne.pl (LINK)
  3. Artykuł "Jak ćpał międzywojenny Śląsk, czyli opium w Amsterdamie i eter w Czyżowicach" na blogu Tajny Detektyw (LINK
  4. Krótki artykuł „Wsie… Smród oparów eteru”: Picie eteru na Śląsku przed 1939 rokiem autorstwa Adriana Zandberga (LINK)
  5. Artykuł "Górnicy dolewali go do kawy, a matki podawały dzieciom. Eter - trendy narkotyk sprzed 100 lat" w serwisie weekend.gazeta.pl (LINK)
  6. Artykuł "Od rozweselenia do znieczulenia" w serwisie "Gazeta Wyborcza" (LINK
  7. Artykuł "Ciemna strona eteru" w serwisie sluzbazdrowia.com (LINK)

7 niezwykłych wsi województwa śląskiego