Koronawirus w Rybniku. Dramatyczny apel siostry zakażonego górnika
Aleksandra Kuczera jest siostrą górnika KWK Jankowice, u którego stwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Pani Aleksandra wraz z rodziną mieszka w Rybnickich Boguszowicach, a członkowie jej rodziny od pokoleń pracują na kopalni KWK Jankowice. Młoda mieszkanka Rybnika w przejmującym filmie opowiada jak wygląda walka z pandemią koronawirusa.
- Problem zaczął się w momencie, gdy koronawirus pojawił się właśnie w KWK Jankowice. 17 kwietnia, kiedy mój brat wrócił z pracy oznajmił nam, że osoba, z którą pracuje na zmianie prawdopodobnie jest zakażona. Wynik tego mężczyzny był dodatni, więc automatycznie na naszą rodzinę została nałożona kwarantanna - relacjonuje Aleksandra Kuczera.
I tu zaczynają się problemy rodziny z Rybnika-Boguszowic. Po tygodniu okazało się, że brat pani Aleksandry również jest zakażony koronawirusem. Górnik z Jankowic podjął decyzję, że odizoluje się od rodziny i przeniósł się do pustego mieszkania w bloku obok. Dzięki temu, gdyby wynik pozostałych członków rodziny był ujemny, to mogliby oni wyjść z domu. Niestety pojawiły się kolejne problemy.
Tysiące telefonów do sanepidu, zero jakiegokolwiek odzewu. Wysyłaliśmy nawet mejle, ale z nikim nie dało się skontaktować. Została na nas nałożona druga kwarantanna, podczas gdy nawet nie zostaliśmy przebadani. Gdy mój brat miał robiony drugi wymaz i ponownie miał pozytywny wynik, zapytał dlaczego jego rodzina nie miała robionych testów. Pani w rybnickim sanepidzie była zdziwiona, że nawet nie ma nas na liście (...) Frustracja, która w nas narastała zaczęła być uciążliwa, nikt się nami nie interesował - opowiada Aleksandra Kuczera.
Trzecia kwarantanna, a rodziną nikt się nie interesuje
Druga kwarantanna nałożona na rodzinę z Rybnika miała zakończyć się 14 maja, ale rodzice pani Aleksandry nie mogli wrócić do pracy bez ujemnego wyniku testu. Efekt? Trzecia kwarantanna dla rodziny do 19 maja, z nadzieją że ktoś zjawi się po wymaz.
- Prosiliśmy osobę z naszej rodziny, żeby pojechała do sanepidu w Rybniku, żeby zapytała co mamy robić dalej. Chociaż w budynku sanepidu było dużo osób (wyglądali przez okno), nikt nawet nie otworzył mu drzwi. W końcu moja mam dodzwoniła się do sanepidu w Rzeszowie, gdzie wreszcie trafiliśmy na życzliwą osobę, która postarała się, żebyśmy chociaż znaleźli się na liście osób objętych kwarantanną - tłumaczy Aleksandra Kuczera.
Zobacz także: Fala hejtu wylewa się na mieszkańców Śląska. Górnicy są szykanowani. "Śląsk bliżej Niemiec niż Polski" [ZDJĘCIA]
Koronawirus w kopalni Jankowice. Zgubione testy górników
Jest jeszcze jeden wątek całej sprawy. Otóż w czwartek, 14 maja brat pani Aleksandry, czyli zakażony górnik kopalni Jankowice dostał telefon od sanepidu. Okazało się, że jego drugi wynik testu na koronawirusa się... zgubił.
- Był w szoku, ponieważ wcześniej dzwoniła do niego pani z sanepidu z informacją, że jego drugi test jest pozytywny. Rosną w nas wątpliwości czy mój brat był zakażony. Bałagan w sanepidzie spowodował, że od ponad miesiąca jesteśmy odizolowani od świata zewnętrznego, bez żadnej nadziei, że w ogóle wyjdziemy. Nie mamy żadnego wykonanego testu, czujemy że nasze prawa człowieka zostały pogwałcone. Czy tak się traktuje ludzi? - pyta pani Aleksandra.