Diabeł z Erykiem Lubosem już w kinach

i

Autor: UM w Tarnowskich Górach

Kultura

Co nagle, to po diable. Byliśmy na premierze filmu "Diabeł". Sam Lubos nie wystarczy

2024-12-03 8:04

25 listopada w Tarnowskich Górach odbyła się prapremiera filmu "Diabeł" z Erykiem Lubosem w roli głównej. Miejsce prapremiery nie było przypadkowe. Produkcja w znacznej części została nakręcona w Mieście Gwarków, a główny aktor jest rodowitym tarnogórzaninem. Wszyscy spodziewali się, że nowa produkcja rodem ze Śląska będzie prawdziwym hitem. No i się przeliczono.

"Strzeżonego pan glock strzeże"

Film "Diabeł" przenosi nas w świat ponurego kina akcji. Główny bohater - Maksymilian Achtelik po latach wraca do rodzinnego miasta na pogrzeb swojego ojca. Na byłego weterana, jak można się było spodziewać, czeka tam prawdziwa jatka. Maksymilian Achtelik przypadkowo wplątuje się w wojnę "mafiozów", którzy trawią jego rodzinne Tarnowskie Góry. 

Ten film ma dwa wyraziste plusy - Tarnowskie Góry i Eryka Lubosa. Są i tacy, którzy doceniają grę owczarka belgijskiego, który w filmie był "towarzyszem życia" głównego bohatera. Niektórzy nawet mogliby poczuć vibe Johna Wicka z Keanu Reevesem, ale z całą sympatią do ulubionego aktora świata, to mimo wszystko "Diabeł" nie to samo. Docenić też należy to, że film nie tylko był osadzony na Śląsku, ale grali w nim aktorzy, którzy są rodowitymi Ślązakami. To nie tylko Eryk Lubos, ale też Aleksandra Popławska, która urodziła się w Zabrzu, również pochodzący z Tarnowskich Gór Piotr Trojan, Krzysztof Stroiński z Pszczyny czy reżyser Błażej Jankowiak z Chorzowa. 

Film jest naładowany akcją niczym rasowy sensacyjniak kina klasy B. I tu nie ma przesady, bo wiele się dzieje w myśl "Zabili go i uciekł", postrzelili go i tak wstał. Główny bohater z bijatykami, strzelaninami i napaściami jako były żołnierz GROM-u radzi sobie doskonale. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Eryk Lubos  przeszedł profesjonalne szkolenie pod okiem byłego żołnierza Jednostki Wojskowej GROM. To widać w wielu scenach, a sam Lubos wypada w tych kwestiach autentycznie. To też nie powinno zaskakiwać, bo to nie pierwszy film akcji, w jakim gra twardziela...

Jednak same sceny akcji są zdecydowanie przesadzone. Maksymilian Achtelik bez mrugnięcia okiem kładzie na łopatki kilku napastników nasłanych przez Kantora, który znany jest służbom z machloi. Grający go Piotr Trojan został świetnie ucharakteryzowany przypominając prawdziwego bandziora z krwi i kości i... to jego jedyna zaleta. Rola bossa, przynajmniej w filmie "Diabeł" nie do końca pasuje do Trojana. Może wynika to z niezbyt niskiego tonu głosu? Tę kwestię należy ocenić indywidualnie.

Wracając do Achtelika, bohater filmu idzie przez film niczym Rambo, walcząc z dziesiątkami przeciwników nie będąc nawet draśniętym. I tu porównanie do Johna Wicka jest nawet sensowne, choć Keanu ewidentnie krwawił w wielu scenach. W takich momentach "Diabeł" przypominał bardziej science fiction niż film akcji. Jeden z recenzentów napisał, że "Diabeł" to połączenie wspomnianego już "Johna Wicka" z kinem Pasikowskiego. Chciałoby się powiedzieć, że coś w tym jest, ale filmy Pasikowskiego miały swój styl, charakter i duszę, a "Diabeł" - nomen omen, tej duszy jest pozbawiony.

Zobaczcie kadry z filmu "Diabeł" w galerii.

Tarnowskie Góry błyszczą w filmie "Diabeł"

Tarnowskie Góry, które dominują w filmie, zdecydowanie pokazane są z najlepszej strony. Widzowie mogą zobaczyć sceny nakręcone w Kopalni Srebra i Sztolni Czarnego Pstrąga, które jako jedne z wielu obiektów tarnogórskich wpisane są na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Sporo ujęć nakręcono dronem, dzięki czemu można podziwiać "Srebrne miasto" z lotu ptaka. Pojawia się tam także wiele scen z centrum miasta, jego pobocznych uliczek, a nawet miejsc zlokalizowanych na terenie powiatu (stadnina koni w Zbrosławicach czy Parafia Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Kamieńcu).

Widzowie pochodzący z Tarnowskich Gór z jednej strony będą tym zachwyceni, z drugiej nie unikną porównań z takimi produkcjami, jak "Gra o tron". I to dosłownie. Serial HBO oparty na prozie George R. R. Martina był często wyśmiewany za dwie rzeczy - skoki w czasie i teleportację bohaterów z miejsca na miejsce. W przypadku "Diabła" miejsce ma te drugie zjawisko. Przykładowo, postać grana przez Lubosa wchodzi do kopalni, a wychodzi ze sztolni. Dla tak zwanego "szerokiego" widza nie będzie mieć to najmniejszego znaczenia, ale już dla mieszkańca Tarnowskich Gór może to kłuć w oko.

W filmie nie zabrakło wątku miłosnego, którego w zupełności mogłoby nie być. To prawdziwe, amerykańskie love story głównego bohatera z piękną i bystrą Kają (Paulina Gałązka). Niby mówi się, że do zakochania jest jeden krok, ale tu nawet kroku nie trzeba było wykonywać, aby najbardziej na świecie nieufna postać Achtelika dosłownie w sekundę była w stanie powierzyć wszystko, co najważniejsze - z ukochanym psem na czele, dość przypadkowej osobie. Wątek był tak dobrze zarysowany, jak cała historia w filmie/książce 365 dni. To naturalnie ironia, a sam wątek miłosny przypomniał raczej ponury żart twórców, niż autentyczną i przemyślaną historię. 

Apropo historii. To film powstał na podstawie książki Roberta Ziębińskiego, który pochodzi z Siemianowic Śląskich. Autor przerobił swoją książkę na scenariusz i niestety, ale jako podsumowanie tego filmu najbardziej pasuje jedna z ocen na Filmwebie, która mówi wprost "To nie jest złą historia, to jest źle opowiedziana historia". I jedyne, nad czym tu się warto zastanowić, to kto zawinił bardziej - scenarzysta, czy interpretujący jego pracę reżyser. 

Jeśli ktoś oczekuje po "Diable" dobrego kina akcji nawiązującego do największych światowych klasyków, to może się głęboko rozczarować, bo choć akcji jest dużo, to klejona jest na gumkach recepturach. Docenić należy samego Lubosa i Tarnowskie Góry, które zagrały swoją rolę całkiem dobrze. No i psa. Nie zapominajmy w tym wszystkim o psie. 

Śląsk Radio ESKA Google News
Autor: