Dramat w Parku Róż. 12-latek z poważnymi obrażeniami kręgosłupa
W Chorzowie doszło do poważnego wypadku, w wyniku którego 12-letni chłopiec złamał kręgosłup. Jak informuje "Dziennik Zachodni", do zdarzenia doszło na placu zabaw w chorzowskim Parku Róż 27 czerwca. Chłopiec, bawiąc się na tyrolce, doznał złamań kompresyjnych kilku kręgów, a kolejnych kilka pękło. Obecnie przebywa w szpitalu. Sprawę bada policja.
Rodzina poszkodowanego chłopca uważa, że za wypadek odpowiedzialni są urzędnicy. Ich zdaniem, tyrolka nie posiadała regulaminu użytkowania nie spełniając podstawowych wymogów bezpieczeństwa, a łańcuchy, które się zerwały, powinny wytrzymać ciężar 39-kilogramowego dziecka.
Urząd Miasta odpiera zarzuty. "Wypadek nie był wynikiem awarii"
Zupełnie innego zdania jest Urząd Miasta w Chorzowie. Urzędnicy twierdzą, że wypadek nie był wynikiem awarii urządzenia, a tyrolka była niewłaściwie użytkowana. Jak przekazała Katarzyna Hohuł z biura prasowego Urzędu Miasta w Chorzowie, chłopiec wszedł na urządzenie w nieprawidłowy sposób.
Chłopiec wszedł na urządzenie, następnie na metalową balustradę zabezpieczającą boki jednej z tyrolek, jednocześnie trzymając w rękach siedzisko sąsiedniej tyrolki. Następnie wyskoczył do góry (szacowana wysokość ponad 2,5 metra). Siła naprężenia, fakt, że skok nastąpił w poprzek toru działania urządzenia i zamocowania łańcucha, doprowadziła do mechanicznego uszkodzenia ogniwa łańcucha. Doszło do zerwania łańcucha i upadku chłopca ze znacznej wysokości - wyjaśniła w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
Wypadek 12-latka zarejestrowała kamera miejskiego monitoringu, ale urzędnicy odmówili publikacji nagrania, tłumacząc to ochroną danych osobowych. Z uwagi na wypadek i poczucie pokrzywdzenia ze strony urzędników, rodzina chłopca powiadomiła o wszystkim policję, składając zawiadomienie o zaniedbaniu.
