Marzenie każdego dzieciaka czy szczyt nieodpowiedzialności?
Firma z Rudy Śląskiej, która oferuje przejażdżki off-roadowe - Przejażdżki Offroad - Ruda Śląska, postanowiła dać dzieciom namiastkę zimy i przy okazji dużo frajdy. Oferuje dzieciakom niezapomniany kulig, jednak zamiast koni jest samochód terenowy, a zamiast śniegu - błoto.
Jak zauważa właściciel firmy Marcin Wojniusz, obecnie większość wolnego czasu dzieci przeznaczają na smartfony i tablety, a dzięki zabawom w błocie mogą się wyszaleć do woli. "Wracamy do tego, co my robiliśmy w dzieciństwie" - powiedział.
W mediach społecznościowych opublikowane zostało nagranie, na którym zobaczyć można, jak wygląda taki kulig w błocie. Dzieci ciągnięte są n specjalnych sankach przez błoto za pojazdem terenowym. Choć widać, że sprawia im to olbrzymią radość, w komentarzach pod nagraniem zdania są podzielone. Część internautów uważa, że "dziecko brudne to dziecko szczęśliwe" i że pociechy muszą się wyszaleć. Inni komentujący zarzucają jednak, że tego typu aktywności są niebezpieczne, nieodpowiedzialne i nielegalne.
"Takie filmy wrzucać w neta w dzisiejszych czasach to trzeba mieć jaja", "Gdyby głupota mogła latać", "Bym zamordowała starego... do tego dzieciaki nie wiem jak by musiał rozebrać przed domem, ubrania ręcznie prac w strumieniu, a dzieciaki domyć, zdezynfekować, zdesynfekowac, zderatyzowac... " - czytamy w komentarzach.
- Organizuję takie imprezki dla dzieci w błocie i wszyscy są zawsze zadowoleni. Wszyscy: i rodzice i dzieciaki. Jest to bezpieczne, jest to totalnie bezpieczne. Ja mam bezpieczny tor, sprawdzam tę całą trasę i jedziemy bardzo powoli. Druga osoba jest zawsze z tyłu w bagażniku, obserwujemy i tam naprawdę nie ma jakiejś mega prędkości - tłumaczy nam właściciel, Marcin Wojniusz.
Co z legalnością organizowania takiego kuligu? Zgodnie z przepisami, nie można ciągnąć za pojazdem osoby na nartach, sankach, wrotkach lub innym podobnym urządzeniu. Dotyczy to jednak tylko dróg publicznych, a błotny kulig organizowany jest na terenie prywatnym, który jest dzierżawiony przez organizatora. W tym przypadku przepisy te nie mają zastosowania.
Choć dla niektórych takie atrakcje mogą wydawać się skrajnie nieodpowiedzialne, ich organizator zapewnia, że cała trasa jest sprawdzona i przejazd jest bezpieczny.
- Zdaję sobie sprawę, że gdzieś tam to jest na granicy prawa, czy w Polsce gdzieś tam zabraniane są kuligi, ale jest to teren prywatny i jest to totalnie bezpieczne. Ja też mam głowę na karku, też mam dzieci, też mam córki i też mam doświadczenie, także tutaj się nic nie ma prawa wydarzyć - powiedział Marcin Wojniusz.
Przejażdżki off-roadowe, kulig błotny i inne atrakcje
Marcin Wojniusz w przejażdżkach samochodami terenowymi ma 30-letnie doświadczenie. Firmę oferującą atrakcje off-roadowe dla dzieci i dorosłych prowadzi już od ok. 9 lat. Jak powiedział, do tej pory nie zdarzyła mu się jeszcze negatywna opinia klientów.
- Od 30 lat jeżdżę z samochodami terenowymi. Brałem udział w rajdach, brałem udział we wszelkich wyprawach i potem się urodził taki pomysł - jeżeli coś mi daje frajdę, czemu tego nie pokazać innym. Na początku był to taki dodatkowy dochód, a potem już, że tak powiem poszedłem na całość, otworzyłem firmę i tak działam już tylko w tym temacie - powiedział.
Firma oferuje nie tylko kuligi błotne dla dzieci, ale również podobne przejażdżki dla dorosłych (z nieco większą prędkością), przejażdżki terenówkami (za kierownicą lub na miejscu pasażera) i inne atrakcje. Oferta jest stale rozwijana.
- Cały czas coś, cały czas się rozwijamy. Ja mam i takie autko otwarte Buggy, gdzie jeździmy też po błotku. Te błotko lata wtedy tak naprawdę wszędzie, bo to jest taki samochodzik otwarty. W tym momencie stworzyliśmy, to będzie też to na ten rok, taki pociąg z beczek, gdzie traktorki będą ciągnąć dzieciaki - mówił Marcin Wojniusz.
Na torze offroadowym odbywają się nie tylko przejazdy indywidualne i imprezy okolicznościowe, ale również większe wydarzenia. 8 marca z okazji Dnia Kobiet zorganizowano tam Rajd Kobiet, w którym wzięły udział kobiety z całej Polski.
- Często ludzie tutaj na Śląsku nie wiedzą, że coś takiego jest, że ten off-road może być tu, na Śląsku - zauważa Marcin Wojniusz.
