Pogrzeb Marka Perepeczki w Częstochowie
W sobotę 25 października na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie odbył się drugi, symboliczny pochówek Marka Perepeczki. Po blisko 19 latach od jego śmierci urna z prochami legendarnego aktora została przeniesiona z Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach do miasta, z którym artysta był związany przez ostatnie lata swojego życia zawodowego.
Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył biskup Antoni Długosz. Ceremonia była skromna, a w ostatniej drodze towarzyszyli mu najbliżsi i przyjaciele.
Decyzja o przeniesieniu prochów była podyktowana głębokim przekonaniem wdowy Agnieszki Fitkau-Perepeczko, że to właśnie Częstochowa była prawdziwym domem i miejscem szczęścia jej męża. Nagła decyzja, podjęta po tylu latach, wzbudziła duże zaskoczenie.
Zobaczcie zdjęcia z ceremonii pogrzebowej.
"W Warszawie był nieszczęśliwy". Poruszające wyznanie wdowy
Najbardziej wzruszającym momentem ceremonii było przemówienie Agnieszki Fitkau-Perepeczko. Podzieliła się z zebranymi bolesnymi wspomnieniami, rzucając nowe światło na życie aktora, którego cała Polska pokochała jako serialowego Janosika. Wytłumaczyła również, dlaczego podjęła decyzję o ponownym pochówku.
- Częstochowa również chciała mieć Marka, ale ja wtedy byłam uparta i uważałam, że Warszawa także będzie go kochać. Choć Warszawa nie kochała go tak jak Częstochowa. Inaczej - nie mówiąc nic złego o Warszawie, ale Marek w Warszawie był smutny. Był nieszczęśliwy. A jako młody, cudowny, wspaniały człowiek, wspaniały mężczyzna i genialny aktor, po prostu był niedoceniany - mówiła wdowa.
Jej słowa były gorzkim podsumowaniem losu artysty, który mimo ogromnej popularności zmagał się z zawodowym odrzuceniem w stolicy.
Polecany artykuł:
Dramat po "Janosiku". Cena ogromnej popularności
Agnieszka Fitkau-Perepeczko wprost odniosła się do spekulacji na temat depresji męża, wskazując jej prawdziwe źródło. Jak wyznała, dramat Marka Perepeczki rozpoczął się paradoksalnie w momencie jego największego triumfu.
- W prasie chętnie piszą, że miał depresję z różnych powodów - i wszyscy wiemy, jakich… Nie. Depresja, mniejsza czy większa, jego smutek narodził się zaraz po „Janosiku”. Popularność wzrosła stukrotnie, ludzie oszaleli, a reżyserzy jakby wstrzymali oddech, producenci odwrócili się od niego. I jako trzydziestodwuletni może człowiek, tak zdolny i tak piękny, nie miał pracy. To był jego dramat - kontynuowała.
Opowiadała, że ukojenie i nową drogę zawodową Marek Perepeczko odnalazł dopiero po latach, właśnie w Częstochowie. Objęcie stanowiska dyrektora Teatru im. Adama Mickiewicza stało się dla niego wyzwoleniem.
- Z tego dramatu wyzwoliła go Częstochowa, ale już był dużo starszy i było na to późno. Ja wiem, co on przeżywał jako młody aktor, bardzo atrakcyjny dla teatru - podkreślała wdowa.
Wspomniała również o jego prawdziwej pasji, która była dla niego ważniejsza niż sława.
- Marek, po staropolsku mówiąc, miłował mnie bardzo. Ale najbardziej na świecie miłował teatr. Teatr, nie kino, nie sławę, nie fotografów i nie lansowanie się. Marek tego nie cierpiał - powiedziała.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko podziękowała też za pamięć o jej mężu i wspomniała o pamiątkowej ławeczce z jego postacią, którą w 2014 roku ustawiono w Częstochowie. Opowiedziała, że kiedyś nie chciano, by pamiętano o legendarnym Janosiku.
- Chciano, żeby o Marku zapomniano - mówiła.
Wieczorem w dniu pogrzebu wdowa podsumowała całą uroczystość poprzez media społecznościowe.
- Było pięknie, uroczyście, przez złote liście przebijało słońce. Muzyka grała cudownie. Marek byłby wzruszony, że tyle znajomych twarzy było dookoła - tych co go lubili, cenili i kochali. A ludzie, no cóż, jak to ludzie - piszą dobrze, źle, obraźliwie. Niech piszą, bo im lżej najwidoczniej - napisała.
Kim był Marek Perepeczko?
Marek Perepeczko, urodzony 3 kwietnia 1942 roku w Warszawie, był jednym z najbardziej charyzmatycznych aktorów swojego pokolenia. Nieśmiertelną sławę i ogromną sympatię widzów przyniosła mu tytułowa rola w kultowym serialu "Janosik", która na zawsze wpisała go do panteonu gwiazd polskiej popkultury. Po latach spędzonych w Australii przypomniał o sobie publiczności m.in. jako komendant w serialu "13 posterunek".
Zmarł nagle 17 listopada 2005 roku w Częstochowie, mieście, z którym związał ostatnie lata swojego życia, pełniąc w latach 1997-2003 funkcję dyrektora Teatru im. Adama Mickiewicza. Jego wkład w życie kulturalne miasta został doceniony już za życia - w 2000 roku otrzymał Nagrodę Miasta Częstochowy. Po jego śmierci pamięć o nim była wciąż żywa. Niespełna rok po jego odejściu, jego imieniem nazwano foyer Teatru im. Adama Mickiewicza, a wkrótce potem w gmachu teatru odsłonięto jego popiersie.