Co kradną złodzieje? Nawet... bezpłatne gazetki miejskie
Kradzione nie tuczy, a darowanemu fantowi w zęby się nie patrzy - parafrazując klasyczne powiedzenie. I tak rzeczywiście jest, bowiem złodzieje coraz mniej tak naprawdę przywiązują uwagi do tego, co kradną. Ważne, ze mogą to ukraść, bowiem zawsze jakoś się to do czegoś wykorzysta. Oczywiście mówimy tu o kradzieżach zuchwałych, jak gazetek miejskich (bezpłatnych!) czy dużych, pluszowych misiów ze stacji benzynowych, jak i tych z kategorii... "drewnianych", typu drewno albo drewniane paliki podtrzymujące w pionie drzewa.
O tym, że łupem może paść dosłownie wszystko, przypomniała policja w Gliwicach. Niedawno odnotowano tam kradzież... leżaka ogrodowego. Na uwagę zasługuje fakt, że złodziej musiał sporo się natrudzić, aby dostać się do środka altanki, gdzie rzeczony leżak ogrodowy się znajdował. W dzielnicy Łabędy z terenu jednego z zakładów dwóch mężczyzn wynosiło natomiast kostki brukowe. Co zabawne, jeden po kostki przyjechał z Zabrza, a drugi z Gliwic. I obaj wpadli. 41-latek z 52-letnim kompanem zostali pochwyceni na gorącym uczynku: w trakcie wydłubywania łomem z nieużywanej drogi czołgowej. Złapano ich, gdy mieli 32 sztuki kostki.
Wszystko, co ma wartość, złodzieje wyniosą. Nawet zęby
Te powyższe kradzieże, to tak zwany wierzchołek przestępczej góry, bowiem złodzieje kradną praktycznie wszystko. Historie o węglu i kradzieży słynnym czołgczento pisaliśmy wielokrotnie, ale np. gliwicka policja wspomina o tym, że mieli przypadek kradzieży protezy zębów. Jeszcze większe zdziwienie może wzbudzać fakt, że była to używana proteza zębów. Ot, co kto tak naprawdę lubi.
Złodzieje potrafią też kraść np. patelnie, albo sztućce stołowe. Złodzieje nie uznają też świętości, więc okradają kościoły a nawet groby.
Coraz częstszymi przypadkami są natomiast złodzieje-matematycy. To ludzie, którzy kradną w sklepach rzeczy o określonej wartości, za które nie grozi więzienie. Bywa jednak często tak, że część z nich się zwyczajnie przelicza, przez co muszą odpowiadać za kradzieże karnie. Często okazuje się jednak, że z liczeniem to nie mieli nigdy za wiele wspólnego, przez co część z nich trafia tam, gdzie ich miejsce - za kratki.