W minionym tygodniu gliwicka policja otrzymała zawiadomienie od jednego z pracowników opieki społecznej. Dotyczyło młodej matki, które nie potrafiła wywiązać się z obowiązków rodzicielskich m.in. nie dokonała szczepień noworodka. Często też zmieniała miejsce zamieszkania i to nie w obrębie jednego miasta, a kilku. Dlatego trudno ją było namierzyć i upewnić się, że dba o zdrowie swojego dziecka.
Mundurowi namierzyli ją w mieszkaniu w Knurowie, gdzie nie stwierdzono żadnego zagrożenia. Ale już na drugi dzień, gdy przyjechali z kontrolą w rejon osiedla Zatorze, sytuacja diametralnie się zmieniła.
Młoda kobieta siedziała na ławce w dużej, męskiej bluzie, męskich butach i krótkich spodenkach. Z kolei maluszek miał na sobie tylko dziecięce body. Był bez butów, skarpetek, które niby się zgubiły. Policjantka, która podjęła interwencję napisała w raporcie, że nóżki miały kolor bordowo-siny, tak wymarznięty był ten maluch - mówi podinspektor Marek Słomski, rzecznik prasowy KMP w Gliwicach.
Pani policjant natychmiast wzięła malucha na ręce, owinęła go własną kurtką i ruszyła do komisariatu. Tam nakarmiono go podgrzanym mlekiem i wezwano pogotowie ratunkowe. Okazało się, że noworodek był poważnie wychłodzony - temperatura jego ciała spadła do 30 stopni Celsjusza. Był jednak przytomny.
Maluch trafił pod opiekę lekarzy w szpitalu, a stamtąd został przewieziony do rodziny prowadzącej pogotowie opiekuńcze. Sprawą matki i jej zaniedbań zajmie się teraz sąd rodzinny.