Osiedle "lex deweloper" na Burowcu - krótka historia
Sprawa kontrowersyjnego osiedla w katowickim Burowcu ciągnie się od kilkunastu miesięcy. Przypomnijmy: na początku 2023 roku firma Pietrzak B. B. złożyła do katowickiego urzędu miasta wniosek o ustalenie lokalizacji inwestycji mieszkaniowej w rejonie ul. Mroźnej. Inwestor planował w pasie po dawnej linii kolejowej wybudować osiedle domów jednorodzinnych. Jego planom sprzeciwili się okoliczni mieszkańcy, którzy argumentowali, że wąska działka to "ostatni bastion zieleni". Liczyli też, że tamtędy pobiegnie velostrada Katowice-Sosnowiec.
Radni pochylali się nad wnioskiem inwestora trzykrotnie. Podczas głosowania w marcu zeszłego roku nie uzyskał on wymaganej większości i przepadł. Ale tylko na chwilę, bo podczas kwietniowej sesji nie uchwalono uzasadnienia odmowy dla inwestora i zapadła decyzja, by wniosek jeszcze raz poddać pod głosowanie. Doszło do niego podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta, którą zwołał prezydent Marcin Krupa pod nieobecność dwóch radnych opozycyjnych. Tym sposobem wniosek "lex deweloper" uzyskał większość głosów, a osiedle dostało "zielone światło".
W czerwcu ubiegłego roku wojewoda śląski unieważnił uchwałę katowickich radnych, a w odpowiedzi Katowice zaskarżyły jego rozstrzygnięcie nadzorcze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach. Sąd orzekł na korzyść miasta, a wojewoda nie wniósł skargi kasacyjnej do wyroku. To jednak nie koniec sprawy, bo własną skargę na uchwałę radnych złożyli mieszkańcy m.in. zrzeszeni wokół inicjatywy "Zielony Burowiec".
Osiedle na Burowcu. Na drodze do szkoły stoi betonowy mur
Skarga liczy ponad 50 stron i zawiera blisko 100 załączników. Jeden z zarzutów dotyczy dwumetrowego, betonowego ogrodzenia na drodze do szkoły, którą wyznaczył projektant.
Zgodnie ze standardami urbanistycznymi obowiązującymi w Katowicach, inwestycje mieszkaniowe lokalizuje się w odległości nie większej niż 750 metrów od szkoły. W koncepcji, jaką radzie miasta przedstawił deweloper, droga ta mierzy 630 metrów i biegnie od południowej części działki do Szkoły Podstawowej nr 45 im. Karola Makuszyńskiego.
Mieszkańcy postanowili sprawdzić, jak droga do szkoły wygląda w rzeczywistości i odkryli, że prowadzi przez "prywatne działki, chaszcze, zamknięte tereny przemysłowe, po których jeżdżą pojazdy ciężarowe, a na dodatek w poprzek tej linii stoi 2-metrowy mur betonowy". Ich zdaniem, projektant podał we wniosku fałszywą informację, a wniosek "lex deweloper" nigdy nie powinien zostać poddany pod głosowanie, bo droga do szkoły nie spełnia wymogów ustawy.
Skarga mieszkańców trafiła w pierwszej kolejności do Rady Miasta Katowice. W odpowiedzi na skargę prezydent Katowic Marcin Krupa wniósł o jej odrzucenie. W piśmie do WSA argumentował m.in., że "rozpatrzono lokalizację (...) na podstawie przedłożonej przez Inwestora koncepcji urbanistyczno-architektonicznej, wykonanej przez profesjonalistę tj. osobę wpisaną na listę izby samorządu zawodowego architektów".
W grudniu zeszłego roku stowarzyszenie Prawo-Ekologia-Zdrowie zwróciło się do prezydenta Katowic z prośbą o informację, czy zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na poświadczeniu nieprawdy przez projektanta w sprawie istnienia drogi od inwestycji do szkoły. Urząd odpowiedział, że takie zawiadomienie "nie zostało złożone, albowiem tego rodzaju czynność nie była i nie jest przedmiotem rozważań".
Katowice: polemika poza tokiem postępowania sądowego jest przedwczesna i bezprzedmiotowa
Przesyłaliśmy zapytania prasowe do urzędu miasta w Katowicach. Zapytaliśmy m.in. czy urzędnicy weryfikowali merytorycznie wniosek inwestora i czy błąd w projekcie drogi do szkoły został zgłoszony odpowiednim służbom.
Sandra Hajduk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice na wstępie podkreśliła, że obecnie przed WSA w Gliwicach toczy się sprawa ze skargi mieszkańców na uchwałę rady miasta Katowice.
Sąd podjął zawieszone postępowanie sądowe pod koniec grudnia, ale termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. A oczekiwanie na rozstrzygnięcie z pewnością się wydłuży, ponieważ 23 stycznia do WSA wpłynął wniosek kancelarii prawnej reprezentującej dewelopera. Sąd będzie musiał w pierwszej kolejności rozpatrzyć nowy wniosek, zanim przejdzie do skargi mieszkańców.
Wszelkie zarzuty dotyczące zaskarżonej uchwały Rady Miasta Katowice, ich ocena i ostateczne rozstrzygnięcie co do ich zasadności nastąpi w ramach podjętego postępowania sądowego i w toku jego przeprowadzenia. Poza tokiem tego postępowania jakakolwiek polemika w aspektach związanych z przedmiotem powyższego postępowania sądowego jest nieuprawniona, przedwczesna i bezprzedmiotowa. Powyższe odnosi się również do kwestii ewentualnej odpowiedzialności za błędy w projekcie, jeżeli w ogóle błędy takie zostaną potwierdzone - poinformowała Sandra Hajduk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice.
Adrian Sklorz, prezes stowarzyszenia Prawo-Ekologia-Zdrowie: - Teraz Prezydent zwleka, powołuje się i czeka na rozpatrzenie przez WSA, a w swoim stanowisku do WSA wobec skargi mieszkańców z 30 czerwca 2023 r. poprosił WSA... o jej odrzucenie. Co za ironia.
Wiceprezydent Katowic doniósł na mieszkańców do prokuratury
Mieszkańcy Burowca są zaskoczeni, że urząd nie złożył doniesienia do prokuratury w przypadku błędu w projekcie drogi do szkoły, ale domaga się ścigania mieszkańców z powodu domniemanej "kradzieży tożsamości" w trakcie konsultacji społecznych do wniosku inwestora.
Sprawa sięga 30 marca zeszłego roku, kiedy przed pierwszym głosowaniem w sprawie "lex deweloper" na Burowcu przewodniczący rady miasta Maciej Biskupski odczytał pismo od wiceprezydenta Waldemara Bojaruna. Rozeszło się o 5 osób, które zaprzeczyły, jakoby składały uwagi w konsultacjach. W związku z tym wiceprezydent Bojarun zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa "polegającego na kradzieży tożsamości, poprzez podrobienie danych osobowych i złożenie nieprawdziwego podpisu na dokumencie".
Mieszkańcy byli wzywani przez policję na przesłuchania w roli świadków do Komisariatu Policji VI w Katowicach. Finalnie Prokuratura Rejonowa Katowice Północ umorzyła dochodzenie "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego". Katowice jednak złożyły zażalenie na postanowienie prokuratury. Dlaczego?
Jak tłumaczy Sandra Hajduk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice, podstawą złożonego zażalenia było "niezastosowanie przepisów o charakterze bezwzględnym mających wpływ na treść rozstrzygnięcia". Chodzi o naruszenie art. 17 § 1 pkt 2 i pkt 2 k.p.k. (negatywne przesłanki procesowe) poprzez ich błędne zastosowanie w świetle zeznań świadków. Urząd uważa też, że nie wyjaśniono wszystkich istotnych okoliczności sprawy, a co za tym idzie - nie zebrano "wystarczających danych umorzenie dochodzenia".
Co wysyłania policjantów do mieszkańców Katowic z wezwaniami na przesłuchania na Policji, bo się sprzeciwili "lex deweloperce" na Burowcu: rażąca dysproporcja w podejściu i w zaangażowaniu samorządowych władz miasta Katowice w obu sprawach jest tak oczywista, że nie wymaga komentarza. Tylko smutno się robi, co się naszym mieście porobiło - dodaje Adrian Sklorz.