Jarmark urodzinowy w Katowicach. Jaki jest, każdy widzi
Miasto Katowice rozpoczęło huczne obchodzenie swoich 158. urodzin. I choć same urodziny mają być właśnie huczne, to można odnieść wrażenie, że rozpoczynający je jarmark w Katowicach, to taki niezamierzony falstart. Znaczy się - wszystko wygląda tak, jak w każdym poprzednim katowickim jarmarku. Budy z różnymi specjałami czy giftami są niemal od linijki w tych samych miejscach, w których stały pół roku, czy rok wcześniej. Co więcej, niektórzy wystawcy zdają się stać dokładnie w tym samym miejscu, co przy okazji poprzednich imprez.
Standardowo na rynku jest diabelski młyn. Znaczy się diabelski młynek, który w niczym nie przypomina swojego większego brata, który raz (a czasem dwa) do roku staje vis a vis Teatru Śląskiego. Jest oczywiście nieśmiertelna karuzela wenecka... wróć! Karuzela Wiktoriańska, jak również jeżdżąca wokół rynku ciuchcia dla dzieci.
Jarmark urodzinowy w Katowicach ZDJĘCIA
40 miało ich być, nie ostał się nikt?
Miasto przed rozpoczęciem jarmarku zapowiadało, że na rynku pojawi się 40 wystawców z różnych stron kraju, jeśli nie świata i... można troszeczkę mieć wątpliwości, bowiem wizualnie odnosi się wrażenie, że 40 jest ich razem z food truckami, lodziarniami czy namiotami serwującymi piwo w ramach "Pikniku Śląskiego - Festiwalu piwa" (na marginesie - jak na festiwal piwa to wybór jest zacny. Zacnie mały). Uczciwie muszę przyznać - nie liczyłem samych bud wystawców, ale może to i dobrze, bo albo rozczarowałbym się negatywnie, albo pozytywnie.
A jeśli już wspomnieliśmy o festiwalu piwa... W czasie jarmarku mają się odbyć trzy tego typu imprezy. Festiwal piwa ma potrwać do niedzieli. Potem w dniach 8-10 września ma się odbyć piknik rodzinny. Mam nadzieję, taki zwykły, bez większych fanaberii i żadnych dodatkowych nazw typu "Piknik rodzinny - śląskie tradycje", ponieważ patrząc na obecny festiwal piwa to obawiam się, że ludzie musieliby ze sobą te "tradycje" przynieść.
Ostatnim tego typu akcentem ma być piknik na pożegnanie lata (15-17 września), który jednocześnie będzie kończył cały jarmark urodzinowy na katowickim rynku. Jarmark, który jest, bo czymś trzeba dopchnąć wielką (z pozoru) fetę związaną z urodzinami miasta. Najważniejsze jednak jest to, że coś się na Rynku w Katowicach dzieje. Tylko trudno nie odnieść wrażenia, że dzieje się po to, aby się dziać. I nic więcej.