Rybnicka parafia nie prowadzi ofiary. "W ogóle nie ma przepływu pieniądza"
Kilka dni temu na profilu księdza Wojciecha Grzesiaka pojawił się wymowny filmik dotyczący funduszy kościelnych. Proboszcz parafii Katolickiego Kościoła Narodowego pw. św. Michała Archanioła w Rybniku wyjaśnił w nim, na jakich zasadach finansowana jest parafia. Filmik był odpowiedzią na zarzuty odnośnie utrzymywania się księży z pieniędzy wiernych.
— Znajdujemy się w parafii, może w takiej parafii, jakich więcej nie ma — nie wiem. U nas nie ma koszyczka, nie ma tacy, nie ma ofiary. W ogóle nie ma przepływu pieniądza. Znajdujemy się w parafii, gdzie każdy może zamówić mszę świętą, znajdujemy się w parafii, gdzie każdy może poprosić o sakrament, nie płacąc za niego— podkreślił duchowny.
Skontaktowaliśmy się z duchownym, który wyjaśnił nam zasady funkcjonowania kościoła. Ks. Grzesiak tłumaczy, że na co dzień pracuje jako ratownik medyczny, a w utrzymaniu parafii pomaga mu też żona, która jest pielęgniarką. Niemniej w czasie mszy świętych, ani na terenie parafii, datki nie są zbierane.
W naszej parafii nie zbieramy datków, nie mamy koszyczka ani nie prowadzimy ofiary. Nasi parafianie znają numer konta, na który mogą wpłacać dobrowolne wpłaty. Finansami zajmuje się rada parafialna, która opłaca czynsz, gaz, prąd i robi drobne zakupy związane z liturgią. Rezygnując z datków chcieliśmy pokazać, że nie musi być skarbonki, a finanse parafii mogą być transparentne. Dzięki wpłatom na konto wszystko jest przejrzyste - mówi dla redakcji "ESKI" ks. Wojciech Grzesiak.
Jak zdradza nam ksiądz Grzesiak, miesięczne koszty utrzymania kościoła o powierzchni 100 m kw. i biura parafialnego to koszty rzędu około 2000 złotych. Wszystko to opłacane jest z konta parafialnego.
W ostatnim czasie w parafii przeprowadzono również remont. Koszty opiewały na 60 tysięcy złotych. Większa część sumy została pokryta z dobrowolnych wpłat parafian, a pozostałe wydatki pokrył duchowny wraz z żoną.
Ksiądz parafii rzymskokatolickiej ma żonę. Woli żyć uczciwie
Ksiądz Grzesiak w rozmowie z naszą redakcją odniósł się także do swojego małżeństwa. Wyjaśnia, że tak jak jedni księża jest chrześcijaninem i katolikiem, wierzy w jednego Boga, ale nie wierzy w celibat.
Pomimo że mam żonę, nie usłyszałem do tej pory złośliwych uwag od swoich parafian. Uznaję, że jeżeli ktoś odwiedza nasz kościół, to uznaje jego zasady. Czasem zarzuca się nam, że jesteśmy protestantami, czego nie traktuję jako obelgę, a komplement. Kiedyś usłyszałem, że jestem antychrystem. Wolę nim być i mieć żonę, ale żyć uczciwie - podkreśla kapłan.
Duchowny wyjaśnił, że księża katoliccy często stoją przed trudnym wyborem w przypadku posiadania dzieci. Jeżeli wyjdzie to na światło dziennie, będą musieli odejść z kapłaństwa i zmierzyć się z trudem życia codziennego i znaleźć pracę, którą czasem ze względu na wykształcenie teologiczne niełatwo zdobyć.
Ks. Grzesiak zwraca również uwagę, na dzieci księży, które często przez wiele lat muszą ukrywać tożsamość swojego ojca.
Często Ci księża wolą zostać wujkami dla swojego dziecka, niż przyznać się oficjalnie do ojcostwa - wyjaśnia.
