Śmierć Kamilka z Częstochowy. Lekarz chłopca ujawnia, jak wyglądało leczenie

i

Autor: mat. prasowe, Szczyty alienacji rodzicielskiej/facebook.com

Pierwsze dni były kluczowe

Śmierć Kamilka z Częstochowy. Lekarz chłopca ujawnia, jak wyglądało leczenie

Dr n. med. Andrzej Bulandra, specjalista chirurgii dziecięcej w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka, przez ponad miesiąc walczył o życie Kamilka z Częstochowy. Lekarz w najnowszym wywiadzie dla TVN 24 opowiada o kulisach dramatycznej walki o uratowanie skatowanego chłopczyka.

Śmierć Kamilka z Częstochowy. Lekarz ujawnia, jak wyglądało leczenie

Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka zrobili wszystko, co mogli, żeby uratować Kamilka z Częstochowy. Przez 35 dni walczyli o życie 8-latka. Niestety, skatowany przez ojczyma chłopczyk zmarł w poniedziałek, 8 maja.

Dawid B., oprawca Kamilka, i Magdalena B., matka 8-latka, przebywają obecnie w areszcie. Mają postawione zarzuty, które po śmierci chłopca zostaną prawdopodobnie zmienione na cięższe.

Dr n. med. Andrzej Bulandra, specjalista chirurgii dziecięcej oraz koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, w rozmowie z TVN 24 opowiedział o szczegółach dramatycznej walki o życie Kamilka z Częstochowy.

Lekarz wspomina w jakim stanie był Kamilek, kiedy trafił do placówki.

- Moją uwagę zwróciło to, że to nie były oparzenia świeże, ale takie, które powstały jakiś czas wcześniej i nie były w sposób fachowy leczone. Były brudne, zakażone, pokryte strupami. Nie widziałem żadnego efektu wcześniejszego leczenia - powiedział BulandraOdniósł się on również do informacji, jakoby matka smarowała rany maścią. - W trakcie oględzin ran nie zanotowałem tego, żeby jakieś maści były - dodał. 

Chirurg nie ma wątpliwości, że od momentu oblania Kamilka wrzątkiem i przypalania go na piecu, aż do chwili, gdy dziecko trafiło do szpitala (okres ten trwał aż 5 dni), 8-latek musiał niewyobrażalnie cierpieć.

- Na pewno tego typu oparzenia związane są z bardzo dużymi dolegliwościami bólowymi - powiedział Bulandra.

Kamilek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze przeprowadzili kilka zabiegów polegających na usunięciu martwicy i położeniu przeszczepów. Walczyli również z chorobą oparzeniową oraz zakażeniem organizmu.

Czy Kamilka można było uratować? Pierwsze dni były kluczowe

Dr Bulandra przyznał, że kluczowy w przypadku leczenia ran oparzeniowych i ich konsekwencji kluczowy jest czas.

- Jeśli zaczynamy leczyć późno, to jest czas na to, żeby pogłębiła się niewydolność wielonarządowa. Poza tym dochodzi do zakażenia. W momencie oparzenia rana jest czysta. W ciągu dwóch-trzech dni dostają się do niej bakterie. Jeśli zaopatrzymy ranę w pierwszym dniu, bezpośrednio po oparzeniu, to pozostanie czysta i jest szansa, że nie będzie zakażona przez cały proces gojenia. Natomiast, jeśli już dojdzie do zakażenia tej rany, to do tej choroby oparzeniowej dochodzi jeszcze infekcja, miejscowa albo uogólniona w postaci sepsy lub wstrząsu septycznego. Kluczowe jest to, żeby leczenie dużych oparzeń wdrożyć jak najszybciej, najlepiej w ciągu pierwszych godzin po zdarzeniu - powiedział w rozmowie z TVN 24.

Niestety, ani oprawca Kamilka, ani jego matka nie wezwali karetki na miejsce. Nie uczynił tego także wujek i ciotka katowanego chłopca. Pięć dni trwała straszliwa męka 8-letniego Kamilka. Nikt z dorosłych nie kiwnął palcem w tym czasie. Dopiero 3 kwietnia do mieszkania przyszedł pan Artur i to on przerwał gehennę swojego syna. 

NAJWAŻNIEJSZE WIADOMOŚCI ZE ŚLĄSKA

Najważniejsze wiadomości ze Śląska

i

Autor: Eska Link: https://www.eska.pl/slaskie/